MOP: Murowana nowoczesność kontra archaiczne przyczepy
Prawie jak na wakacjach? Pracownicy dbający o czystość i porządek na tzw. MOP-ach, czyli miejscach obsługi pasażerów przy dolnośląskich trasach szybkiego ruchu, dyżurują w ... wozach kempingowych. Te mają po kilkadziesiąt lat i wyglądają kuriozalnie przy pachnących nowością murowanych toaletach. 12-godzinne dyżury w takiej właśnie przyczepie spędza np. pan Andrzej.
Budynki nie mają pokoi dla pracowników, bo ustawa nie przewiduje aby ktoś tam mieszkał - tłumaczy Joanna Borkowska z wrocławskiego oddział GDDKIA.
Posłuchaj całego materiału:
Pani Ania pracuje w tzw. MOP-ie przy trasie S8 już prawie trzy lata. - Pilnuje porządku, robię obchód, stróżuje – mówi pani Ania. Nie narzeka na warunki, chociaż przyczepa kempingowa, która służy za jej dom w czasie 12-godzinnego dyżuru delikatnie mówiąc nie pachnie nowością. Ani ładna ani funkcjonalna. Najgorzej było w sierpniu.
- Chociaż wiatraczek jest, to prawie cały czas siedziałam na dworze. Nie da się usiedzieć w środku – tłumaczy pani Ania.
Jedziemy dalej. Kolejny piękny MOP i kolejna stara przyczepa kempingowa. Problemy podobne. - W lecie jest upał, a zimą bardzo zimo – mówi pan Andrzej, który ma swoje sposoby, żeby nie było najgorzej i zaprasza nas do środka. - Radio mamy, telewizor, czajnik, nawet kwiatka. Prawie jak w domu – dodaje.
Kierowcy jednak regularnie pytają, o co tu tak naprawdę chodzi? I wspominają swoje wakacyjne wojaże takimi przyczepami, np. nad Balaton. - To nie było za wygodne i na pewno teraz nie jest za wygodne. Tym bardziej, że to nieładnie wygląda – mówią kierowcy. Starają się jednak szukać plusów. Bo przecież mógł być namiot.
- Byłoby taniej i równie brzydko. Mogliby wymurować coś. Ile tutaj jest miejsca. Dużo nam nie potrzeba. 3 metry na 2 i byłoby zupełnie inaczej – mówią pracownicy MOP-ów. - Ustawa nie przewiduje budowy budynków socjalnych na MOP-ach pierwszej kategorii - tłumaczy Joanna Borkowska z wrocławskiego oddział GDDKIA.
Bo pracownicy powinni dojeżdżać a nie być tam całą dobę. Niestety kierowcy niszczyli nowe toalety i trzeba było zapewnić całodobową ochronę. Jest jednak nadzieja.
- Cały czas będziemy obserwować sytuację. Jeżeli okaże się, że tych aktów wandalizmu będzie mniej, jeżeli nauczymy się korzystać z tego co wspólne w sposób dobry i właściwe, to niewykluczone, że przy podpisywaniu kolejnych umów zrezygnujemy z tego typu rozwiązania – mówi Borkowska.
A pani Ania pilnuje porządku i trzyma za słowo, bo jak mówi tej przyczepy czasami ma już dość.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.