"Nie było grane" w Radiu Wrocław Kultura (SŁUCHAJ)
Już dzisiaj po godzinie 20 pojawi się dużo muzyki z Kraju Klonowego Liścia. Na początek "Pickpocket's Locket" czyli szósty studyjny album uznanej w Kanadzie załogi Frog Eyes. Dużo wskazuje na to, że formacja dowodzona przez wokalistę i gitarzystę Careya Mercera, w końcu wskoczy tym albumem do światowej ligi indie rockowego grania. Mercer pisze świetne, przewrotne teksty jakie uzupełnia o pełną rozmachu muzykę, choć nie ma tu mowy o pompatyczności. Raczej trzeba powiedzieć o pewnym rodzaju barokowej wrażliwości, właściwej innemu kanadyjskiemu zespołowi. To nie zarzut, no ale właśnie... Wystarczy posłuchać kilku utworów i synapsy automatycznie połączą Careya Mercera z Winem Butlerem, omijając jednak szerokim łukiem bezkrytyczne epigoństwo w stosunku do Arcade Fire. Ale może po prostu kanadyjska muzyka ostatnimi czasy jest aż tak dobra?
Z Frog Eyes całkiem niedawno w trasie przebywał Dan Bejar, frontman a jakżeby inaczej, kanadyjskiego Destroyer. Bejar na szumnie zapowiadanym albumie „Posion Season” nie truje choć w obrębie samej płyty nie ma aż tak dużo estetycznych zmian, do jakich w latach poprzednich muzyk ten niejednokrotnie nas przyzwyczaił. W najnowszym wcieleniu, Destroyer nieco inspiruje się brzmieniem młodej Szkocji początku lat 80 – tych (Orange Juice, Josef K), choć oczywiście czuć tu wyraźny, oryginalny sznyt, typową dla Bejara i samego zespołu melodyjną werwę. Są orkiestracje dodające muzyce przestrzeni, jest i typowa sekcja rytmiczna jaka akompaniuje przez lwią część albumu temu zmęczono-zaspanemu wokalowi, lokującemu się gdzieś między Davidem Grayem a Damienem Ricem. Bezpieczny, ale mimo wszystko nie pozbawiony ekscytacji zastrzyk.
"Universal Themes" czyli nowa produkcja stajni Caldo Verde Records, a konkretnie kierowanego przez Marka Kozeleka Sun Kil Moon. To nie do końca jest świeża płyta, choć jak najbardziej nowa, bo wydana w czerwcu 2015 r. Ale wydaje mi się, że jeszcze nie opadł kurz i wrzawa, jaką Kozelek spowodował zeszłorocznym, doskonałym wydawnictwem „Benji” (najlepszym w całej historii Sun Kil Moon i może nawet samego Kozeleka?!). "Universal Themes" to płyta podobna do swej poprzedniczki. Wypełniona z pozoru zwykłymi, prozaicznymi opowieściami z życia lidera Sun Kil Moon, w których jednak wokalista dokonuje wiwisekcji swoich wszystkich strachów i dojmującej niepewności, dochodząc przy tym do bolesnego acz oczyszczającego katharsis ("Little Rascals"). Piękna muzyka, do zadumy, wsłuchania się w to co zawarł w tekstach ten Artysta. Poeta, w dziwny jeszcze sposób analogowy, jaki zakotwiczyć musiał w dzisiejszym, cyfrowym świecie.
Monk Parker to odkrycie Ameryki ostatnich kilku tygodni, co może dziwić bo jest obecny na rynku od kilku już lat. Zaczynał początkowo jako brzydsza połowa duetu Parker & Lily. Z ówczesną dziewczyną grał mało wyrafinowany soft rock, łączący też wpływy electro noire. Rozstanie z Lily rzuciło go w objęcia Nowego Yorku, gdzie zakotwiczył w indie rockowym Low Lows, by pięć lat temu przenieść się na południe Stanów. Końcem sierpnia, nakładem cenionej niezależnej wytwórni Bronze Rat Records, ukazał się pierwszy album sygnowany nazwiskiem muzyka „How the Spark Loves the Tinder”. To porażające do głębi dźwięki, jakie powstawały w jednej z kolebek amerykańskiego grania, Austin w Teksasie. Iskry emocji krzesane są na tej płycie głosem Parkera, przypominającym lament niewolników na teksańskiej plantacji bawełny, jaki spotyka się z żywą sekcją instrumentów dętych oraz wyprawiającym radosne harce thereminem. A ten dwugłos daje porażające zestawienie.
Komu spodoba się ta muzyka, będzie miał już niedługo sposobność zobaczyć Parkera na żywo, bo w listopadzie zagra m.in. w Lipsku i Dreźnie.
Palehound to projekt zaledwie 21-letniej Ellen Kempner z Bostonu. Album "Dry Food" jest debiutanckim zbiorem dość luźnych przemyśleń o tym, czym jest samotność oraz dźwiękowym poradnikiem na temat zbierania się po stracie kogoś bliskiego. Wydawałoby się, że temat ociera się o banał niczym Titanic o górę lodową. I choć piosenki przy pierwszym przesłuchaniu wydają się proste, a przeważająca na albumie akustyczna oprawa nadaje im wyjątkowo oszczędny sztafaż, to jednak opiniotwórczy Pitchfork przyznał temu wydawnictwu 8 gwiazdek, a Rolling Stone napisał o tej płycie jako o "ambiwalentnym i seksownym debiucie, w którym Kempner jest zarówno zaskakująco liryczna i delikatna, ale kiedy trzeba potrafi wykrzesać ogień ze swojego Fendera". Jest więc rockowy, nieokiełznany płomień dla miłośników hałasu a'la Sonic Youth, jest i miejsce na spokojne granie, z jakiego bije duża siła i niewymowna szczerość. Dopracowana propozycja jak na tak młodą osobę, niczym wytrawne haiku.
Ancient Warfare to kolejni debiutanci w czwartkowym zestawieniu. Zespół pochodzący z Lexington ma szansę sprawić, że o mieście tym będzie się mówiło nie tylko w kontekście pochodzenia z niego uroczych chłopców z Backstret Boys.
O debiucie wydawniczym Ancient Warfare zatytułowanym "Pale Horse", John Schaefer na antenie WNYC powiedział takie oto słowa „Każdy po wysłuchaniu muzyki jaka znajduje się na tym albumie, zrozumie co oznacza zakochać się w kimś nieznajomym od pierwszego wejrzenia”. I coś rzeczywiście jest na rzeczy, bo „Pale Horse” jak przystało na dobrą muzykę, od razu na kolana nie rzuca, ale każe do siebie wracać. Każde kolejne przesłuchanie coraz mocniej wiąże nas z dźwiękami zaproponowanymi przez samozwańczą gitarzystkę Echo Wilcox i jej zespół. "Pale Horse" ma w sobie coś z atmosfery wczesnego 4AD, niedającą się zdefiniować przestrzeń, urok tajemnicy podsycany jesiennymi barwami skrzypiec i nisko strojonej gitary. To muzyka nadająca się zdecydowanie do nocnego słuchania. Muzyka, jaka nie raz zada wam pytanie „Czy czeka mnie bezsenna noc?”. Doradzam dosiąść tego konia.
Audycja „Nie było grane” na antenie Radia Wrocław Kultura pojawia się w każdy czwartek o godzinie 20.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.