Śląsk gra o życie. Zwycięstwo albo koniec play-offów
„A miało być tak pięknie” śpiewał w piosence Elektrycznych Gitar, Kuba Sienkiewicz. Koszykarze Śląska wracając ze Słupska mogli słuchać tego utworu wielokrotnie. Wrocławie byli o krok od wygrania obu spotkań, ale za każdym razem przegrywali w dogrywce.
Szczególnie żal meczu numer dwa. Jeszcze na minutę przed końcem czwartej kwarty Śląsk prowadził 74:68. Nie utrzymał jednak tego wyniku.
„Mieliśmy wygrane spotkanie, ale jesteśmy debilami. Ogólnie daliśmy z siebie nawet 110%, ale na końcu zachowaliśmy się jak głupki. Jeżeli moi zawodnicy poddadzą się w którymś z dwóch kolejnych meczach, to ich pozabijam. Nie potrafiliśmy nawet podawać piłki, dlatego przegraliśmy” mówił trener Emil Rajković. Jego zawodnik - Łukasz Wiśniewski dodał tylko „Nie dziwię się takiej reakcji trenera. Brak mi słów”.
Śląsk do zwycięstwa nad Czarnymi będzie potrzebował dać z siebie więcej niż maksimum. Wrocławianie muszą zagrać dobrą pierwszą kwartę. To udawało się w obu spotkaniach w Słupsku. Kibice w Hali Orbita doskonale jednak pamiętają, że w fazie zasadniczej nie zawsze początek meczu w wykonaniu zespołu Emila Rajkovicia należał do najlepszych. Zamiast czekać na magię marynarki swojego trenera (często zdejmował ją w trzeciej lub czwartej kwarcie, a potem Śląsk odrabiał wynik), trzeba od początku zacząć dyktować warunki.
Powtórka udanych pierwszych kwart z meczów ze Słupska to jedno. Druga rzecz, to zatrzymanie Jerela Blassingamea. Amerykański rozgrywający rzucił w meczu numer dwa aż 36 punktów. W pierwszym miał ich 16 i również był najlepszym strzelcem Czarnych. Śląsk dał Blassingameowi rzucać łącznie na skuteczności 14/30. Warto zauważyć, że w meczu numer dwa, Amerykanin oddał aż 14 osobistych. Oczywiście samo powstrzymanie Blassingamea nie zapewni gospodarzom wygranej, ale na pewno ograniczy w znacznym stopniu poczynania rywali. Trzeba jednak pamiętać o innych graczach. Po drugim najlepszym zawodniku Czarnych – Karolu Gruszeckim - wiadomo, czego można się spodziewać. Ważne, żeby nie pozwolić rozwinąć skrzydeł koszykarzom z drugiego planu. W meczu numer jeden Śląsk pozwolił na to Callistusowi Eziukwu (15 punktów i 11 zbiórek), w drugim starciu takim graczem był Mantas Cesnauskis (15 punktów i 4/6 za trzy).
Hala Orbita będzie wypełniona na wtorkowe spotkanie do ostatniego miejsca. Kibice wierzą, że tym razem uda się pokonać Czarnych i nie chodzi tylko o rewanż za to co działo się w Słupsku. Zespół Donaldasa Kairysa to bowiem jedyna drużynie w całej lidze, która potrafiła zdobyć twierdzę Wrocław.
Początek trzeciego meczu pierwszej rundy play-off: Śląsk Wrocław - Czarni Słupsk we wtorek o 18.30 w Hali Orbita.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.