Rosa pokonana! Świetna trzecia kwarta Śląska
Początek należał do Rosy. Za trzy trafiali Michał Sokołowski i Robert Witka, a bez problemów pod kosz dostawał się były gracz Śląska – Danny Gibson. Wrocławianie przegrywali po czterech minutach 3:10. Gospodarze marnowali łatwe sytuacje. Spudłowali kilka rzutów spod obręczy (Śląsk w pierwszej kwarcie grał na skuteczności 5/22). Mimo to w końcówce tej odsłony wrocławianom udało się znacznie odrobić straty. Przez ostatni dwie i pół minuty Śląsk nie stracił ani jednego punktu, a sam przeprowadził wtedy serię 5:0 m.in. z dopiero pierwszym celnym rzutem zza łuku - trafił Denis Ikovlev. Po inauguracyjnej odsłonie gospodarze przegrywali tyko 14:17.
W drugiej kwarcie Śląsk nadal był blisko – zmniejszył nawet straty do punktu – ale goście w najważniejszych momentach oddawali celne rzuty. Tak było chociażby w połowie tej odsłony. Wrocławianie przegrywali tylko 20:21, ale wtedy trójkę ze szczytu trafił Łukasz Majewski i Śląsk od Rosy dzieliły już cztery punkty. Potem Rosa odskoczyła jeszcze bardziej. Na półtorej minuty przed przerwą gospodarze byli słabsi 26:34. Tuż przed zejściem do szatni Śląsk jeszcze podgonił wynik, głównie za sprawą osobistych. Po pierwszej połowie było 33:36 na niekorzyść gospodarzy, a główną historią drugiej kwarty były właśnie te najłatwiejsze rzuty. Wrocławianie znów nie rozpieszczali swoich kibiców – z gry trafili tylko czterokrotnie, co dało im osiem punktów. Nadrabiali osobistymi. W tej odsłonie z linii zdobyli 11 „oczek” przy 14 próbach. Rosa znów grała na skuteczności 6/17 z gry. Oba zespoły miały też problem z rozgrywaniem akcji. Gospodarze popełnili wtedy 8 strat (po zaledwie jednej w pierwszej kwarcie), a goście pięciokrotnie gubili piłkę.
Trzecia kwarta zaczęła się od punktów Aleksandara Mladenovica – z osobistych, a potem z gry i już po minucie był remis – 36:36. Po trzech minutach drugiej połowy Śląsk wyszedł na prowadzenie (dopiero drugi raz w tym meczu), po udanym wejściu Jakuba Dłoniaka w pomalowane. Było 38:36 dla gospodarzy. Wrocławianie byli na fali. Po celnej trójce Łukasza Wiśniewskiego, Śląsk prowadził 43:36. Trener Rosy – Wojciech Kamiński – nie czekał i poprosił o czas. Gospodarze przeciągnęli swoją serię do 12 punktów bez odpowiedzi i było już 45:36. Za chwilę Rosa przerwała swoją złą passę i pierwsze punkty w tej kwarcie zdobył dla gości Mike Taylor. Radomianom zajęło to nieco ponad cztery i pół minuty (łącznie w tej odsłonie byli 1/9 z gry). W Śląsku świetną partię zaliczał Łukasz Wiśniewski. Obrońca gospodarzy trafił kolejny raz zza łuku i łącznie w tej kwarcie zdobył 10 punktów. Trzecią część meczu efektownym rzutem z ósmego metra zakończył Vuk Radivojević i wrocławianie prowadzili 56:44.
W czwartej kwarcie Śląsk trzymał rywali na dystans. Zachwyt u kibiców wzbudził wsad Michała Sokołowskiego z Rosy, ale w odpowiedzi za trzy trafił Jakub Dłoniak i nikt już nie pamiętał o tym zagraniu. Wrocławianie prowadzili 65:54 na sześć minut przed końcem meczu. Goście próbowali nadrabiać wynik trójkami, ale nawet kiedy dwukrotnie z rzędu trafili zza łuku, nadal byli gorsi o dziesięć punktów. Tak było jeszcze na trzy minuty przed końcem. Wtedy udaną akcję 2+1 zanotował Michał Sokołowski i przewaga Śląska wynosiła - 74:67. Wtedy wielką trójką z ósmego metra odpowiedział Vuk Radivojević i było już po meczu. Ostatecznie wrocławianie pokonali Rosę 81:70.
Najlepszym strzelcem Śląska był Łukasz Wiśniewski, który zdobył 22 punkty.
Śląsk Wrocław – Rosa Radom 81:70 (14:17, 19:19, 23:8, 25:26)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.