Graffiti: Plaga wielkich miast! Jak z nią walczyć?
Na wyremontowanych elewacjach we Wrocławiu natychmiast pojawiają się bohomazy: "Sławek kocha elke", "Śródmieście Pany" czy inne nieczytelne bazgroły. Mieszkańcy mają dość.
- Mój blok pomalowany jest cały dookoła. W środku też - mówi wrocławianin, mieszkaniec Śródmieścia. - Są to obsceniczne hasłami i jakimiś głupimi hasłami. To niedorzeczne.
Wspólnota mieszkaniowa, a więc wszyscy właściciele mieszkań, złożyli się po kilkaset złotych i wyremontowali elewację z klatkami schodowymi. Kilka dni później, kiedy nasz słuchacz wracał do domu, zobaczył, że jeden z synów sąsiadów już maluje po tych świeżych ścianach. Złapał go i odprowadził do rodziców, a że ci nie zareagowali, oddał go pod opiekę babci.
MNÓSTWO ZDJĘĆ: Coraz więcej murali we Wrocławiu
- Normalnie ręce byśmy pourywali i nogi dla pewności też - dodają inni mieszkańcy bloku. I żałują nowego, pięknego koloru ścian.
- To dość duży problem - przyznaje Marek Dera, zastępca prezesa zarządu spółdzielni Wrocław - Południe. Jego zdaniem bazgroły na ścianach ujawniają się szczególnie wtedy, gdy budynek został odnowiony. Podejrzewa, że wandale w ten sposób zaznaczają swoją obecność w sposób nie zawsze ładny czy estetyczny. Gdy tylko pojawi się jedno graffiti, natychmiast wyrastają kolejne, a miejsce zamienia się w slums.
W ostatnim roku spółdzielnia Popowice na zabezpieczenie elewacji przed wandalami wydano 65 tys. złotych. Za tą kwotę kupiono spray antygraffitowy, który kładzie się na ściany, a co za tym idzie, łatwiej jest z niego zmyć bohomazy. - Jeśli jeśli graffiti się już pojawi, to musimy je i tak wyczyścić. Na to wydaliśmy kolejne 30 tys. zł - mówi Bogdan Słowik, zastępca prezesa spółdzielni Popowice. Dla porównania - za 100 tys. złotych, które Popowice wydają na walkę z "grafficiarzami", mogliby zbudować nowoczesny plac zabaw.
ZOBACZ: 18-latek pomalował wałbrzyski ratusz, grozi mu 5 lat więzienia
Malować po ścianach można legalnie i nielegalnie. Różnica polega jednak nie tylko na przestrzeganiu prawa... Różnica spora, prawda?
Można spróbować walczyć z wandalizmem monitoringiem, tak jak jest to m.in. w spółdzielni Wrocław - Południe. Jednak pseudoartyści najczęściej wiedzą jak się przed nimi zabezpieczyć i zakładają kaptury czy chustki na twarz. - To uniemożliwia ich identyfikację - zaznacza Marek Dera.
Policja wyłapuje grafficiarzy dwutorowo - albo dzięki informacjom od mieszkańców albo dzięki patrolom. - Jeśli zostanie złapana osoba podejrzana o wandalizm, badamy inne rysunki, które pojawił się w mieście, tak by znaleźć na przykład ich cechy charakterystyczne - wyjaśnia Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji. Sam pamiętam gdy złapany przy jednym graffiti, studentowi ze Śródmieścia udowodniono narysowanie ponad 100 innych.
Malowanie po ścianach jest traktowane jako wykroczenie. Jak jednak zaznacza Romuald Kędzierski z wrocławskiej kancelarii Koksztys, sprawa robi się poważniejsza, jeśli pomalowany został zabytek lub namalowane treści szerzą nienawiść. Wtedy możemy odpowiadać jak za przestępstwo.
ZDJĘCIA: Pseudosztuka na wiaduktach AOW
Spółdzielnia Wrocław - Południe prowadzi akcję namawiania sąsiadów do reagowania na pseudografficiarzy. Wzoruje to na swojej poprzedniej akcji dotyczącej czyszczenia psich odchodów, która odniosła sukces.
Zdaniem prof. Marii Reut z Dolnośląskiej szkoły wyższej można o sprawie porozmawiać zupełnie inaczej, bo z jednej strony mamy sztukę, a więc mural czy graffiti, a z drugiej - bazgroły na ścianach. Trzeba te dwie rzeczy rozgraniczyć. - Sztuka jest wyrazem braku pokory - dodaje. Doskonałym pomysłem była akcja w Łodzi, kiedy to na ścianach malowano napisy "ŁKS nie czyta książek" czy "Widzew myj pachy". - Zupełnie jej nie zauważono i została określona jako wandalizm - wyjaśnia profesor. I dodaje: gdyby miała wybierać między dwoma skrajnościami, to wołałabym żyć w mieście o popisanych murach niż takim, w którym ściany są czyste, a "artyści" siedzą w więzieniach przez stworzone przez nas prawo - dodaje.
Zdjęcia: prw.pl, Policja, Wroclaw.pl, Wikipedia
Jak rozwiązać problem graffiti ? Może zobaczyć, jak robią to inni... W Wiedniu stworzony został oficjalny serwis miasta Wiener Wand dotyczący legalnych miejsc dla grafficiarzy. Zawiera dokładne informacje o trasach dojazdu, lokalizacji oraz szczegółowej specyfikacji ścian do graffiti. Uliczni artyści mogą je zamalowywać i nie grożą im żadne kary. Powierzchnie są oznakowane charakterystycznym gołębiem. Pomysł się sprawdził W Sydney odpowiedzią na problem ma dopiero być Gallery Graffiti Park. Specjalne miejsce w którym ludzie mogliby tworzyć swoją sztukę, ale i goście ją podziwiać. Mało tego , mają być nauczyciele, którzy pomagaliby w rozwijaniu talentów. Na razie to Z kolei w Vancouver Rada Miasta przywróciła “Integrated Graffiti Management Program”, który wskazuje że tego typu sztuka uliczna jest przestępstwem. Miasto jest zobowiązane do szybkiego usuwania graffiti z budynków publicznych, a mieszkańcy do powiadomienia policji. Natomiast prywatni właściciele domów mają 10 dni na usunięcie graffiti. |
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.