"Skarby" z przemytu. Co kryją magazyny celne? (ZOBACZ)
Co zrobić z blisko 20 tonami spirytusu, który może być skażony? Jeszcze kilka lat temu towar skonfiskowany przemytnikom - na polecenie sądu - policjanci komisyjnie wylewali do zlewu. Obecnie kontrabanda trafia do magazynów Służby Celnej. Na Dolnym Śląsku są cztery takie miejsca, największy skład działa niedaleko Legnicy. Arkadiusz Barędziak, rzecznik dolnośląskiej Izby Celnej przyznaje, że obecnie zarekwirowany towar - po zakończeniu postępowania sądowego, zwykle trafia do pieca. W czasie wielkiego palenia funkcjonariuszy serca nie bolą.
- Lepiej wylać i spalić, niż spożyć i się zatruć. Możemy się tutaj spotkać z zatruciem organizmu, utratą wzroku bądź nawet śmiercią. W przypadku papierosów też pamiętajmy, że w tytoniu, który trafia do nielegalnych papierosów są fragmenty części kory, drewna, a także farby i części opakowań.
W halach stoi setki automatów do gier, tysiące kilogramów papierosów i tytoniu. Wejścia strzegą metalowe bramy, strażnicy i systemy alarmowe. Tuż za drzwiami w nos uderza intensywna woń. - To dość specyficzny zapach tytoniu, papierosów, czy preparatów do palenia w tzw. sziszach - tłumaczą pracownicy magazynu.
Tylko w ubiegłym roku na Dolnym Śląsku celnicy zabezpieczyli prawie 33 tony tytoniu i cztery miliony sztuk papierosów niewiadomego pochodzenia. Magazyny pod Legnicą to również imponujący zestaw nielicencjonowanych tzw. jednorękich bandytów, czyli maszyn do gier hazardowych. Ich dni też są policzone - po prawomocnym wyroku sądu zostaną zniszczone pomocą za pomocą walca albo prasy hydraulicznej.
Dolnośląscy celnicy znaleźli też sposób na wykorzystanie spirytusu niewiadomego pochodzenia. Kiedyś trafiał do zlewu. Teraz pali się nim w ciepłowniach.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.