Zza biurka w Polskę: Przygoda życia (MAPA, ZDJĘCIA)
Czy bez wielomiesięcznych treningów można w czasie letniego urlopu mieć nietuzinkowe wakacje, czy zawsze „nietuzinkowe” oznacza drogie. Czy jeśli nie „drogie” ale wciąż „nietuzinkowe” to wymagające jakiejś niebotycznej krzepy i sprawności fizycznej? Słowem: czy wstając zza biurka przy którym spędzamy 11 miesięcy w roku w tym 12 można przeżyć przygodę życia? Można i kilku wrocławian właśnie ją zrealizowało.
Polski Himalaizm Zimowy na Broad Peak. Wchodzenie na ścianę lodowca Antarktydy po pionowym lodzie. Przepłynięcie Oceanu Atlantyckiego kajakiem. To wszystko wydarzenia z ostatnich dwóch lat, których bohaterowie po dokonaniu tych heroicznych wyczynów zagościli w mediach. Media ich hołubiły lub krytykowały, jeśli wyprawa się nie powiodła, a zwykłemu odbiorcy tylko kołatała jedna myśl w głowie - czy żeby przeżyć coś ciekawego muszę koniecznie przeprojektować swoje życie, zacząć szukać sponsorów i trenować po 4 godziny dziennie? Czy w innym wypadku czeka mnie tylko FWP nad Bałtykiem, w wersji „wypasionej” - „FWP w Hurgadzie”?
Kilku wrocławian udowodniło, że naprawdę można wstać zza biurka i przeżyć przygodę życia. W 30 dni lipca i sierpnia przeszli pieszo Polskę od południowego krańca (Opołonek w Bierszczadach) do północnego (Jastrzębia Góra). 30 dni, trasa grubo ponad 1000 km, z czego ok. 780 na pieszo. Jak pisze jeden z uczestników tej historii, Piotr Sokołowski:
Pomysł wyprawy pieszej przez Polskę chodził za mną od co najmniej kilku lat. Zaczęło się od nieśmiałych planów kilkudniowej wycieczki w świętokrzyskim, po terenach, które dobrze znam z dzieciństwa, jako że spędzałem tam często całe wakacje. Później (ciągle w myślach) rozciągałem tą trasę na Mazowsze, a w szczególności księstwo łowickie. Tam z kolei ciągnęła mnie jedna z moich ulubionych książek, czyli „Chłopi” Reymonta. Ale to też było za mało. Dorzuciłem tereny łemkowskie, bo lubię miejsca dzikie i opuszczone.
Później Bieszczady - z tego samego powodu. Okolice Bydgoszczy i Torunia niemal automatycznie znalazły się na liście, bo mieszkałem tam parę lat i wiedziałem, że okolica jest świetna na piesze wędrówki. A wreszcie chciałem, żeby wyprawa nabrała jakichś wymiernych ram i granic i tak powstał pomysł od południa Polski na północ.
Południe okazało się wygodnie umieszczone właśnie w Bieszczadach, a północ na Kaszubach, niemal w linii prostej od Borów Tucholskich – kolejnego obowiązkowego przystanku jeśli już ktoś jest „w okolicy”. Czyli mniej więcej było jasne gdzie, ale to ciągle było za mało.
Następne pytanie: puścić wszystko na żywioł, totalny spontan i Wielka Improwizacja, czy szczegółowy plan na każdy dzień z tabelą kilometrów i atrakcji? Tutaj doświadczenie podpowiedziało: najlepsze improwizacje są te starannie zaplanowane – czyli planuję wszystko w detalach, a później... idę na luzie, nie obawiając się zmiany planów, zbaczania z trasy, spędzania w ciekawym miejscu więcej czasu niż zaplanowałem.
W święta Bożego Narodzenia 2008 obłożyłem się wszelkiego typu przewodnikami po Polsce: zwykłe turystyczne, zwiedzanie z adrenaliną, niskobudżetowe, wysokobudżetowe, survivalowe, rowerowe, kajakowe i co tam się znalazło w Bibliotece Miejskiej, Filia 22.
Nawet nie wiedziałem, że tylu jest pasjonatów przemierzania naszego kraju w każdym możliwym kierunku i wszelkimi możliwymi środkami. Oprócz tego mnóstwo stron internetowych, galerie zdjęć, Wikipedia, Kanon PTTK. Krótko mówiąc: fazę przygotowań i opracowanie literatury potraktowałem poważnie.
Potem wysłał maila (pisownia oryginalna):
From: Vitek
To: Yankes
[..] Ale nie o to chodzi. Sprawa jest powazna - check this out, man:
Pokaż Polska Poludnie-Północ na większej mapie
Pomysł na wakacje w tym roku. Wycieczka piesza od najbardziej na poludnie do najbardziej na północ wysuniętego punktu w naszym pięknym kraju (Opołonek – Rozewie). Głównie na piechote ale + inne srodki komunikacji, tak zeby sie zamknac w ~4 tygodniach. Termin: polowa lipca – polowa sierpnia. Cel: turystyczno- krajoznawczy, kulturalno-oswiatowy, zdrowotny (ruszyc dupe zza biurka) ładne widoczki/zdjecia, patriotyczny ("piekna nasza Polska cala"), sentymentalny, itd. Tempo: bez zarzynania sie (do 20km dziennie). Dlatego trzeba bedzie pare razy (lub wiecej) podjechac stopem/pociagiem/autobusem po 30-50 km, zeby zdazyc przed zima.
Szukam kilku ludzi do takiej wyprawy (mysle, ze max 5 + ja). Ale takich jak Ty to starczy jeden :)). Raczej to nie bedzie taka calkiem majowka, ale podstawowa zasada bedzie brak stesu i good fun, a dopiero pozniej maszerowanie, zwiedzanie, KO i tak dalej.
Wybralbys sie? Przemysl sprawe.
Tylko nie mow zonie (Twojej), ze to ja zaproponowalem. Niezaleznie od obrotu spraw wolalbym zebysmy pozostali przyjaciolmi na poziomie rodzinnym :))
Pozdrav, V.
I odpowiedź:
From: Yankes
To: Vitek
Looks zaj...cie. Jestem za (niewiedziec czemu zona tez). Tyle ze musze policzyc dokladnie kiedy musze zlozyc wypowiedzenie w robocie tak aby miec wolne w tym terminie ;)
Pozdrawliaju
T.P.
Czyli decyzja zapadła: idziemy i nic nas nie powstrzyma.
Jak ta podróż wyglądała posłuchać można dziś (czwartek 16:30) na antenie Radia Wrocław. Przekonać się będzie można, jak ważna jest kwestia pozytywnego nastawienia, umiejętności łapania nadarzających się okazji i cieszenia się chwilą. Często wieczorami, zmęczeni, ale szczęśliwi zastanawiali się „Czy może być jeszcze lepiej?”. I kolejnego dnia okazywało się, że jednak może! Jeździliście kiedyś autostopem w postaci drezyny? Wpadliście prosto z marszu na koncert muzyki klasycznej? Wiecie, że dąb „Bartek” ciągle wypuszcza nowe pędy? Przechodziliście w bród wielką rzekę? Wiecie jak potężne jest echo w elewatorze zbożowym? Jechaliście węglarką wąskotorową na pizzę? Wiecie, że Rej pisał jak kura pazurem? Byliście kiedyś w bunkrze, w którym mieści się cały pociąg z kilkudziesięcioma wagonami? Spaliście w kręgach kamiennych z czasów Gotów? Oni też tego wszystkiego nie robili i nie wiedzieli – do czasu tej wyprawy.
Jeśli posłuchać się nie uda - można - być może - będzie otrzymać wszystko w formie książkowej.
Książka jednak nie została jeszcze wydana - teraz „pisze się post scriptum do całej historii” - podróż w wersji papierowej się ukaże jeśli... zechcą tego sami czytelnicy i wpłaca zaliczkę- tak można nazwać projekt crowdfundingowy wrocławskich „biurowych podróżników”:
„Wyprawa skończyła się sukcesem: zobaczyliśmy setki ciekawych miejsc, poznaliśmy dziesiątki jeszcze ciekawszych ludzi, przeżyliśmy przygody, o jakich nawet nie marzyliśmy i zebraliśmy wiele cennych turystycznych doświadczeń. Postanowiliśmy o tym wszystkim napisać książkę. To książka dla tych, którzy nie mogą się zdecydować, co kochają bardziej: Polskę czy zagraniczne podróże. My nie mamy tego dylematu :)
Podróżnicy zapraszają do zapoznania się z fragmentem, gdzie znaleźć można opis wybranych dni i przekonać się, co można przeżyć ruszając na wyprawę, którą się samodzielnie zorganizowało. (LINK)
Jeżeli przeczytaliście fragment i chcecie poznać całość, jeśli uważacie, że ich pomysł jest oryginalny i wart uwagi, jeżeli żałujecie, że nie byliście tam razem z nimi - można pomóc wydać książkę:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.