Droga na tamtą stronę. Cudem wymknęli się śmierci
W radiowym cyklu "Ocalić od zapomnienia" w Radiu Wrocław wracamy dziś do wydarzeń sprzed 20 lat. Dwaj studenci zostali uwięzieni w szybie nieczynnej kopalni w Szklarach koło Ząbkowic Śląskich, bez zapasów żywności i wody, bez światła i ciepłej odzieży. Na pomoc czekali długie dni.
Dziś nie chcą mówić do mikrofonu o tym jak to wydarzenie wpłynęło na ich życie. Jeden z nich był przez pewien czas bezdomny, drugi trafił na jakiś czas do więzienia, obaj podkreślają jednak, że przeżyli po ziemią coś niezwykłego, czego nie da się zapomnieć. - To był bajkowy świat - opisywali.
Pod koniec mieli wizje - podziwiali komnaty w skałach, nieznane tunele, jeziora, wschody słońca. Jeden z nich opowiadał, jak...czytał wyimaginowaną gazetę. I ciągle chciał się czymś przykryć, bo w jaskini było przeraźliwie zimno. - Marzyliśmy o wygodnych łóżkach - opowiadali cudownie ocaleni.
- Liczyliśmy na ludzi, u których zostawiliśmy plecaki. Myśleliśmy, że zaczną nas szukać - mówili uwięzieni studenci. Pomoc jednak nie nadchodziła. - Wahaliśmy się, czy próbować za wszelką cenę wyjść, czy czekać. Lina była nieodpowiednia do tego, by się wspinać, była bardzo śliska. Trochę źle się poczułem, gorączkowałem, kolega zaczął kopać tunel który z naszych wyliczeń mógł prowadzić na zewnątrz. Bez kasku, bez kufajki, można było się trochę czołgać, rozgarniać ziemię. Po trzech próbach byliśmy tak mokrzy i wyziębieni, że stwierdziliśmy, że nie ma to sensu.
Studenci wiedzieli, że mijają dni. - Były dwa nietoperze. Jak wlatywały nocą i wracały ranem wiedzieliśmy, że minęła doba.
Ratownik Zbigniew Jagielaszek z wałbrzysko-kłodzkiej grupy GOPR tego dnia miał dyżur w Międzygórzu. - W rzeczach, które zostawili, brakowało liny. Miejscowi poszukiwacze skarbów powiedzieli nam, że szukają miejsc, w których można coś pokopać, podłubać. Postanowiliśmy zacząć od miejsc, w których są pionowe korytarze. Przekopaliśmy dziurkę, żeby człowiek się wślizgnął, nie spodziewałam się, że spotkamy żywych ludzi. Mieliśmy raczej czarne myśli.
Studenci: - To już była ostatnia chwila. Byliśmy w kiepskim stanie, myśleliśmy, że to kolejna halucynacja. Ale postanowiliśmy krzyknąć "pomocy", czego wcześniej nie robiliśmy. No i ta pomoc nadeszła.
Ratownicy opowiadają, że grotołazi byli bardzo wycieńczeni, ważyli niewiele ponad 30 kilo. I powoli szykowali się na śmierć. - Założyliśmy sobie, że trzymamy na maksa do niedzieli, a później położymy się i spróbujemy zasnąć, żeby się już nie męczyć. Ustaliliśmy, że jeden drugiego nie zostawi. Mieliśmy tylko garść ciasta. I dwie główni czosnku. Marzyliśmy o jedzeniu, ale w sensie fizycznym nie odczuwaliśmy głodu. W myślach gotowaliśmy najróżniejsze potrawy i wspominaliśmy różne smaki - miodu, czerwonych porzeczek, pierogów z jagodami.
W szpitalu spędzili kilka dni. Szybko doszli do formy. Na początku nie chcieli z nikim rozmawiać, dopiero później zaczęli się otwierać. - To była dla nich ogromna trauma - wspominają lekarze.
Posłuchajcie reportażu:
Autorka wykorzystała w audycji swoje archiwalne nagrania sprzed 20 lat. Rozmawiała też z mieszkańcami, lekarzami i ratownikami, którzy odnaleźli uwięzionych pod ziemią studentów.
ZOBACZ KONIECZNIE: Inne reportaże z cyklu Ocalić od zapomnienia
zdjęcia dzięki uprzejmości www.kopalniaszklary.pl
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.