Hydrologiczny cud: Były powodzie i już nie ma (Posłuchaj)
- To jest absurd – tak po spotkaniu z przedstawicielami zarządu gospodarki wodnej, ministerstwa ochrony środowiska i Europejskiego Banku Inwestycyjnego mówią samorządowcy. Dowiedzieli się tam, że choć niemal każdego roku są zalewani przez górskie rzeki, to powodzi u nich nie ma.
- Urzędnicy zlikwidowali w ten sposób, jednym posunięciem powodzie w górach i nie mamy już problemu – zżyma się starosta lubański, Walery Czarnecki. Jak podkreśla, według przekazanej im wiedzy powodzie występują tylko na dużych rzekach. - Dowiedzieliśmy się rzeczy niebywałej. Otóż urzędnicy obecni na spotkaniu przekazali nam, że w Szklarskiej Porębie, Kamiennej Górze, Olszynie, Leśnej czy wreszcie Lubaniu nie mamy do czynienia z powodziami, a opracowujący mapy zagrożenia powodziowego dla Polski uznali, że jesteśmy zagrożeni jedynie wezbraniami powodziowymi.
Mieszkańcy Olszyny nie mogą uwierzyć, że mieszkają na obszarach zagrożonych jedynie wezbraniami.
- Wezbranie byłoby wtedy, gdyby podtopionych zostało kilka domów, a nie 400 jak u nas – mówią.
Całe zamieszanie wzięło się stąd, że Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej przygotowuje „Wstępną ocenę ryzyka powodziowego" i „Mapę zagrożenia powodziowego". Znalazły się na nich obszary „narażone na niebezpieczeństwo powodzi", a także obszary „objęte ryzykiem wystąpienia powodzi". Joanna Marzec z Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej mówi, że wiele rzek z dorzecza Górnej i Środkowej Odry zostało uznanych za mniej groźne na niektórych odcinkach i miały zostać opracowane dopiero za 6 lat.
Ale po interwencjach, urzędnicy wzięli je na tapetę już teraz. Piotr Stachura z z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu tłumaczy, że o mniejszym znaczeniu niektórych odcinków rzek, po skomplikowanych wyliczeniach, przesądziła po prostu statystyka.
- Brane pod uwagę było nie tylko prawdopodobieństwo wystąpienia powodzi, ale także wielkość strat jakie mogą zostać poniesione, łącznie z utratą dóbr kultury czy ważnych obiektów przyrodniczych – wyjaśnia.
Starosta lubański Walery Czarnecki uważa jednak, że określenie obszarów górskich jako zagrożonych jedynie wezbraniami, a nie powodziami może utrudnić dostęp do pieniędzy nie tyle na usuwanie skutków powodzi, ile do środków na budowę systemów przeciwpowodziowych. Bo skoro powodzi nie ma, to nie potrzeba też pieniędzy.
- Powinniśmy jak najszybciej zostać wpisani na te mapy – wtóruje mu burmistrz zalewanej niemal rokrocznie Olszyny, Leszek Leśko. - Na zasiłki dla mieszkańców naszej gminy po trzech powodziach trafiło 11 milionów złotych, a na budowę zbiorników retencyjnych ani jedna złotówka. To o czymś świadczy.
Samorządowcy mogą się czuć pomijani. W czasie przygotowywania map zagrożenia powodziowego do 290 gmin z dorzecza Górnej i Środkowej Odry wysłane zostały ankiety dotyczące powodzi. Odpowiedziało 260 urzędów, ale z 209 odpowiedzi konstruktorzy map nie skorzystali. Stało się tak mimo tego, że zaledwie w 17 z tych 260 gmin powodzie nie występują. Powodem były niedokładnie podane dane.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.