Gra o dużą stawkę. Kto zatriumfuje po wyborach?
Platforma Obywatelska negocjuje porozumienie z prezydentem Wrocławia, PiS zapowiada zwycięstwo a pozostałe ugrupowania również liczą na mandaty, zwłaszcza do sejmiku województwa. Są również samorządowcy, którzy odchodzą od Rafała Dutkiewicza i zapowiadają start w wyborach. Politolog Robert Alberski mówi Radiu Wrocław, że to będzie ciekawe rozdanie.
Premier ogłosił, że 16 listopada odbędzie się tura zasadnicza. Wybierzemy władze samorządowe na kilku poziomach. Najciekawsza, bo najbardziej upartyjniona rozgrywka szykuje się we Wrocławiu i w sejmiku.
Rzeczywiście - wybory rozgrywają się na trzech poziomach i im wyższy element struktury samorządowej, tym więcej partii zaangażowanej w wybory. Jeżeli popatrzymy na gminy, w większości przypadków jest to raczej starcie ludzi, którzy coś w okolicy znaczą. Ale już w większych miastach rywalizacja jest mocno upartyjniona. A sejmik to klasyczna wojna partyjna. Liczba radnych w sejmikach to około 550 osób, więc rozkład mandatów w sejmikach daje pewien obraz. Zwłaszcza, że wybory samorządowe odbędą się na 10 miesięcy przed wyborami do parlamentu i ich wynik będzie dawał obraz preferencji polityczny, dokładniejszy niż najdokładniejszy sondaż.
W ostatnich wyborach bardzo silne było ugrupowanie Obywatelski Dolny Ślask. Teraz, za sprawą decyzji Rafała Dutkiewicza o zbliżeniu do PO, straciło bardzo na znaczeniu.
Wycofanie się Rafała Dutkiewicza z tego projektu przyniesie istotną zmianę jeżeli chodzi o dolnośląską politykę. Dotychczas rywalizacja o sejmik była rywalizacją trzech podmiotów i trudno było wskazać zwycięzcę. W tej chwili się to zmieni.
Będzie klasycznie - dwupartyjnie?
Może tak być. Rywalizację zdominują dwa podmioty - jednej strony będzie PiS, z drugiej - koalicja PO i Dutkiewicza. Zostaje niewiele miejsca dla pozostałych podmiotów. Mamy jeszcze ODŚ bez Dutkiewicza, SLD, PSL, być może Ruch Palikota. Może się okazać, że zrobi nam się tzw. dwuipółpartyjny sejmik z dużą reprezentacją PiS i dużą PO, ale bez wyraźnego lidera, który będzie miał większość. Wtedy tych kilku radnych, którzy się dostaną z innych ugrupowań, będzie języczkiem uwagi i przesądzi o tym, kto będzie miał większość. Ale dopuszczam też scenariusz, że rozegra się czysto dwupartyjnie. Ten kto wygra, będzie rządził na Dolnym Śląsku.
A co z planami Rafała Dutkiewicza? Długo budował karierę na antypartyjnych hasłach, po czym złączył się koalicją z PO. Myśli Pan, że będzie celował w karierę ogólnopolską po kadencji prezydenckiej?
Z jednej strony mamy argumenty racjonalne, z drugiej - emocje. Widać, że to co mówi, jest przemyślane i spójne. Myślę, że zdał sobie sprawę, że ten konflikt, zwłaszcza z PO, przynosi szkody obu stronom. Po drugie - dosyć mocno przeżył fiasko inicjatywy Obywatele do Senatu. To mu dało do myślenia, że pozapartyjne inicjatywy mają niewielkie szanse. To ta część "rozumowa". Ale jest też komponent emocjonalny, bardzo ważny dla wyborców, którzy jeszcze ostatnio mieli alternatywę - nie głosuję na PO, nie na PiS, ale na lokalnych działaczy. Teraz tej alternatywy raczej mieć nie będą. Pojawia się za to pytanie - czy elektorat PO i ODŚ się zsumuje? I to jest zadanie dla Rafała Dutkiewicza - żeby na poziomie emocjonalnym ten wybór uzasadnić.
Gdyby się zsumowały, byłby niebywały sukces.
Tak, ale trzeba powiedzieć, że i PO i Dutkiewicz są chyba słabsi niż 4 lata temu. To sojusz dwóch dużych podmiotów, ale podmiotów słabnących. Może to jeden z powodów, dla których PO zmieniła strategię.
Wypadek spowodowany przez Rafała Dutkiewicza może mieć wpływ na wynik wyborów?
Myślę, że to będzie jeden z leitmotivów kampanii, na którym opozycja zbuduje swoją narrację. Ale jeżeli chodzi o Wrocław - Rafał Dutkiewicz nie za bardzo ma z kim przegrać. Kontrkandydaci nie dają raczej szans nawet na drugą turę. Może się to przedłożyć we Wrocławiu na niską frekwencję. To kolejne wybory, w których zestaw kontrkandydatów nie jest zbyt ciekawy. Być może partie boją się legendy Dutkiewicza. Nikt nie chcą stanąć do tej rywalizacji z obawy przed porażką. Kontrkandydatury pojawiały się za późno - jeżeli ktoś myśli poważnie o rzuceniu rękawicy takiemu silnemu przeciwnikowi, potrzeba kilku lat, nie miesięcy.
Jaką Pan przewiduje frekwencję? Mieliśmy smutne doświadczenie z wyborami do PE.
Wybory samorządowe nie będą wiele lepsze. W wyborach samorządowych frekwencja nigdy nie wyniosła ponad 50 proc. Myślę, ze skończy się jak zwykle - w granicach 40 proc.
Posłuchajcie całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.