Kelner, dlaczego w mojej zupie nie ma mikrofonu?
Taki temat stawia dzisiaj Gazeta Wyborcza. Uspokajam młodzież: nic z tego nie będzie, porównanie z innymi krajami przemawia za tym, co jest. Ale to jest temat na czasie. To rozumiem. Jednak ta publikacja jest na stronie dopiero 20. Pierwszą zarezerwowano na relację z wczorajszego posiedzenia Sejmu. Jak państwo wiedzą, Donald Tusk uzyskał wotum ufności. W związku z tym, natychmiast Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało wotum nieufności. Logika? Nie - polityka. Pewnie profesor Gliński ponownie zasafanduli.
Zdaniem Dominika Zdorta z Rzeczpospolitej, premier wczoraj co prawda miał gadane, ale autorytetu już nie odzyska. To szantażysta - "szantażował opozycję twierdząc, że głosując przeciw niemu działa wbrew interesowi Polski". Inaczej to widzi Jarosław Kurski z Gazety Wyborczej. Oglądając obrady, zobaczył męża stanu. który "przejął inicjatywę, pokazał zręczność polityczną a opozycja, poza Ludwikiem Dornem, miała wystąpienia na poziomie żenującym".
Rzepa rozmawia z Piotrem Nisztorem, który chodził po redakcjach z tekstem i nagraniami z podsłuchów. Pokazuje się jako sama szlachetność: to właśnie dzięki niemu i Wprost już nie nagrywają - twierdzi. On sam właściwie nie wie, skąd te nagrania, tak jakoś wyszło, szlachetny człowiek może mieć szczęście, życie bywa sprawiedliwe.
FAKT, jak zwykle jest podekscytowany. Pisze, że Marek Falenta, ów zatrzymany biznesmen może mieć haki na Tuska. Może mieć na Tuska, ale może mieć i na kogo innego. 900 godzin warowania pod stołem i polowanie tylko na PO? Niewiarygodne... Bardziej prawdopodobna jest dla mnie sytuacja z rysunku Andrzeja Krauzego drukowanego przez Rzepę. Restauracja. Jakiś kaprawy typ zwraca się do obsługującego: "Kelner, dlaczego w mojej zupie nie ma mikrofonu, czy już nie jestem ważny?".
Donald Tusk krytykował wczoraj podsłuchiwanych za język, jego wulgarność. Ale nic w przyrodzie nie ginie i natura zachowuje równowagę. Jak gdzieś jest cham, to w innym miejscu pojawi się wrażliwy na wyłącznie piękne słowa poeta. No, niekoniecznie musi to być rymotwórca. Powiem wprost: poszedł dziwkarz do burdelu i tam zwędzono mu 70 tys. złotych. Opisujący zdarzenie FAKT jest jak zwykle wiarygodny. Pisze, że okradziony powiedział: "Te ladacznice ukradły mi 70 tys. złotych". Na pewno tak było: był wzburzony w najwyższym stopniu, nie jadł ośmiorniczek ani wołowych policzków a jednak powiedział pięknie: "ladacznice"! Na pewno tak było.
Do usłyszenia się z państwem...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.