"Rosjan nie przyjmujemy". Nietypowy protest
Właściciel „Spindlerovej Boudy” Tomáš Tyle mówi, że nie chce widzieć Rosjan, którzy dali się Czechom i innym nacjom w Europie Środkowej i Wschodniej we znaki.
- Jest to forma mojego prywatnego protestu, by się nie powtórzyło to co było kiedy byliśmy państwem satelickim Związku Radzieckiego. Powinien to sobie uświadomić zwłaszcza pan Putin. W Europie powinna królować demokracja, a na pewno jej nie służą takie działania jak aneksja Krymu - mówi, ale zaraz dodaje, że nie wszyscy Rosjanie są winni. Bo jak w każdym kraju, w Rosji są i dobrzy, i źli ludzie. Jego działanie to nie jest forma kary dla Rosjan, ale głos przeciw imperialnym zakusom ich kraju a także za bratnią pomoc Armii Czerwonej i pacyfikowanie praskiej wiosny w 1968 roku.
Igor Nikonow, prezes największej gazety w obwodzie Kaliningradzkim, czyli „Kaliningradzkiej Prawdy”, który odkrywał Polskę dla swoich rodaków podkreśla, że nie należy mieszać polityki z turystyką. -Z sąsiadem zawsze trzeba gadać – mówi.
Do tej pory rosyjscy turyści przyjeżdżali w Karkonosze szczególnie zimą i zostawiali duże pieniądze. Victor Zotikov właściciel jednego z biur turystycznych z Kaliningradu wskazuje, że czekały na nich tu usługi na wysokim poziomie, dobra kuchnia a zimą góry na miarę ludzi, którzy chcą rekreacyjnie pojeździć na nartach. Mają też blisko, i dlatego są gotowi przyjeżdżać.
Tomáš Tyle odprawił już jednak z kwitkiem kilku Rosjan pytających o noclegi przez Internet. Jego protest wywołuje jednak po polskiej stronie granicy konsternację. Artur Morawski, przedsiębiorca z Karpacza uważa, że może być nawet szkodliwy. - Karkonosze powinny być otwarte dla wszystkich – mówi. - Nie powinno u nas być miejsca na takie działania. To niczemu nie służy. My Polacy też mamy pieńku z wieloma narodami. To co, nigdzie nie powinniśmy jeździć?
Taka forma protestu...
Burmistrz Świeradowa Zdroju Roland Marciniak, który zabiegał o przyciągnięcie turystów z Rosji mówi, że żadne manifestacje nie są potrzebne, bo i Rosjan przyjeżdża mniej. - Zobaczymy, jak kryzys krymski się przełoży na najbliższą zimę, bo zima to jednak szczyt odwiedzin z tamtego kierunku – mówi. - Żadne dodatkowe obostrzenia nie są nam potrzebne.
Także dla władz Karpacza problemem jest nie odsyłanie Rosjan, ale fakt, że w ogóle zza naszej wschodniej granicy turystów jest jakby mniej. Jak podkreśla zastępca burmistrza Karpacza Ryszard Rzepczyński, rosyjscy urzędnicy i osoby będące na państwowych etatach mają zakaz spędzania urlopu poza Federacją Rosyjską. Do tego dochodzą problemy na Ukrainie, powodujące niepokój w całym regionie. W takich warunkach jest, co naturalne, mniej chętnych do wypoczywania.
Zachęcająca do wchodzenia do rosyjskiej restauracji w Karpaczu Marusia przebrana w mundur Armii Czerwonej (na zdjęciu) inicjatywą Tomáša Tyle jest zniesmaczona.
- Każda tego typu akcja rodzi reakcję po drugiej stronie – mówi. - Łatwiej jest wykopywać rowy między narodami niż je zasypywać.
Właściciel czeskiego schroniska podkreśla jednak, że odmawia przyjmowania do obiektu jedynie Rosjan. Nie dotyczy to Polaków ani gości żadnej innej nacji. Prezydent Euroregionu Nysa Piotr Roman z niepokojem przygląda się jednak takim inicjatywom. Jak mówi, trzeba było ponad 20 lat pracy nad kontaktami Polaków, Niemców i Czechów by stały się oczywiste i naturalne. Nad kontaktami z Rosjanami też trzeba pracować, ale na pewno demonstracyjna odmowa ich przyjmowania w schronisku poprawie stosunków nie służy.
- W Euroregionie Nysa mieszka wielu ekscentryków – mówi. - Takich działań nie będziemy jednak popierać.
Posłuchajcie całego materiału:
dziennikarka Radia Wrocław
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.