Krokieciki z mikrofonami (PRZEGLĄD PRASY)
Nic się nie stało, przekonywał Donald Tusk, to tylko próba zamachu stanu. Poza tym jest w porzo. Ponieważ nic się nie stało, dymisji nie będzie. Ponieważ była próba zamachu stanu, ujęto domniemanych zamachowców.
Gazeta Wyborcza pisze o dwóch - jeden, to zdymisjonowany major Biura Ochrony Rządu, który poleciał 3 miesiące temu za przekazywanie informacji mediom. Drugi, to menadżer restauracji Sowa i Przyjaciele. Robert Sowa niewinny, przyjaciel w ciupie. Swoją drogą, pamiętam czasy Klubu Dziennikarza we Wrocławiu. Wszyscy wiedzieliśmy, że duża część personelu to albo funkcjonariusze, albo współpracownicy. Takie były czasy. A teraz, w restauracji, gdzie często bywają politycy, służby zaniedbują pracę operacyjną za to ich przeciwnicy mają swoje wtyki podsuwające, jak to mówi Maria Czubaszek, krokieciki z mikrofonami.
"Tusk wybrał mniejsze zło" - pisze dzisiaj Gazeta Wyborcza. Oho, to dobra wróżba - przepowiednia życia do dziewięćdziesiątki. Tym razem mniejsze zło polega na nieugięciu się przed próbą zamachu stanu i obronie tych, którzy walczyli aby większe zło, czyli PiS nie doszedł do władzy.
Naczelny Rzeczpospolitej pisze w swoim organie: "Normy są szanowane, kiedy za ich łamanie ponosi się odpowiedzialność". "Afera jest, dymisji nie ma" - zawiadamia na pierwszej stronie Rzepa. Dziennik Gazeta Prawna pisze o hipokryzji białej rękawiczki. To jest taka sytuacja, gdy wyborca jest zniesmaczony, a jego wybraniec śpiewa: " nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało".
Rzeczywiście - nic się nie stało, poza tym, że jak pisze Marek Domagalski z Rzeczpospolitej, prezes banku centralnego pokazał możliwość ulegania wpływom polityków. Nic się nie stało, choć Leszek Balcerowicz, poprzednik Belki w NBP, twierdzi, że dymisja obecnego prezesa byłaby gestem w obronie niezależności Narodowego Banku Polski. Nic się nie stało, poza tym, że dwóch ważnym a nie do końca poważnym gościom ktoś wlazł, jak naiwniakom, między wódkę a zakąskę.
Wczoraj słyszałem taka opinię: poradzono sobie z faszyzmem, poradzono sobie z komunizmem, ale elektronice nie dajemy rady. Rzepa ma dziś poglądowy rysunek, będący instruktażem jak podsłuchiwać, gdzie umieszczać pluskwy. To czynność w świecie popularna. Gazeta Wyborcza pisze, że przeciekła rozmowa, jaką z prezydentem Łukaszenką przeprowadził ktoś, kto podawał się za syna Janukowycza. Sondował, jaka jest możliwość, by były prezydent Ukrainy osiadł na Białorusi, skąd zresztą pochodzi. Łukaszenko był skłonny na to przystać i powiedział - "a niech jedzie do tej swojej rodzinnej wsi".
Ja państwa serdecznie proszę, a nawet bardzo błagam: zbierajcie informacje, zapamiętujcie działania polityków. To się przyda przy wyborach. Wielu z nich powinno pojechać do swoich wsi.
Do usłyszenia się z państwem...
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.