Ile jest wart portal e-DolnyŚląsk?
Urzędnicy chętnie powtarzają, że tak innowacyjnego projektu nie ma żadne inne województwo. Co nowego i do tej pory rzadko spotykanego zaoferuje platforma e-DolnyŚląsk? Przede wszystkim ortofotomapę, czyli mapę stworzoną z kilkudziesięciu tysięcy zdjęć lotniczych dopasowanych do jednolitej skali. Ponoć jest już gotowa!
Projekt urzędu marszałkowskiego będzie mógł się też pochwalić e-Samorządem, czyli systemem służącym do elektronicznej wymiany dokumentów pomiędzy różnymi jednostkami samorządu i WebTV. Tyle tylko, że gdyby e-DolnyŚląsk ograniczył się wyłącznie do tych funkcji, to można go zrealizować znacznie taniej. Autorzy projektu założyli, że dane do portalu dostarczać będzie tysiące dolnośląskich instytucji. W 2008r. – gdy projekt był wymyślany – brzmiało to dość dobrze; można było przypuszczać, że powstanie coś na kształt wewnętrznego, dolnośląskiego internetu. Ale dzisiaj, po sześciu latach, które dla sieci są latami świetlnymi – usługi www bardzo się rozwinęły; powstało wiele portali i aplikacji internetowych oraz wortali tematycznych. To, co urzędnicy wyobrazili sobie w 2008 roku, w 2014 już istnieje. W dodatku te podmioty, które miałyby e-DolnyŚlask wyposażać w treść (muzea, teatry, biblioteki, publiczne placówki ochrony zdrowia etc.), w międzyczasie stworzyły własne strony internetowe na których zarabiają pieniądze i dziś nie mają żadnego interesu, by dzielić się posiadanymi informacjami.
Spytaliśmy administratorów stron dużego dolnośląskiego szpitala i dwóch prywatnych placówek o możliwość udostępniania portalowi e-DolnyŚląsk treści. Wszyscy o pomyśle wyrazili się, mówiąc delikatnie, sceptycznie. Podobnie jak administratorzy portali należących do muzeów, które pokazują zdigitalizowane zasoby, np. w postaci zdjęć wysokiej rozdzielczości, panoram 3D i filmów. - Wydaliśmy duże pieniądze na cyfrową obróbkę eksponatów, a teraz na tym zarabiamy, więc nie będziemy się tym dzielić - powiedzieli nam.
Na zdjęciu powyżej przykład ortofotomapy (Fot. Aerophoto CZ s.r.o./Wikimedia Commons). Na dole panorama Wrocławia (Fot. Lukaszprzy/Wikimedia Commons)
Kolejna wątpliwość: e-DolnyŚląsk poza "encyklopedią wiedzy o regionie" nie ulegającą szczególnym zmianom, ma mieć tzw. „kontent zmienny”, który będzie potrzebował ciągłej aktualizacji. Kto te informacje będzie dostarczał i kto je sprawdzał/umieszczał na portalu/aktualizował? Nawet jeśli optymistycznie założymy, że wiele firm i instytucji będzie chciało dostarczać za darmo treści, to w ciemno można założyć, że na taki układ nie przystaną wszyscy. A wtedy platforma będzie „dziurawa”, czyli bezużyteczna, bo użytkownik nie będzie miał pewności, czy dostaje wszelkie dostępne informacje, czy tylko ich wycinek.
Te wątpliwości potęguje lektura szczegółów zamówienia i studium wykonalności, czyli analiz stwierdzających, czy e-DolnyŚląsk ma szanse na powodzenie. W dokumentach, do których dotarliśmy, czytamy m.in., że najważniejszym celem projektu jest „stworzenie nowoczesnej platformy informacyjnej o województwie dolnośląskim, dostarczającej możliwie pełnych i aktualizowanych informacji dotyczących Regionu dla mieszkańców i instytucji województwa”. Nie trzeba być ekspertem, by stwierdzić, że to cel szalenie niekonkretny i równie dobrze mógłby brzmieć: „niech portal będzie najlepszy jak się da, a jak się nie da, to trudno”. Bo co oznacza, że coś jest „nowoczesne”? Albo co jest „platformą informacyjną”? Nowoczesne może być i żelazko, i zderzacz Hadronów. A „platformą informacyjną” możemy nazwać stronę firmy pana Józefa wykonującą gładzie.
CZYTAJ TEŻ: Najwyższa Izba Kontroli zajmie się portalem internetowym e-Dolny Śląsk
Pozostałe cele zapisane w dokumentach brzmią niewiele lepiej. Jak bowiem zbadać, czy to właśnie dzięki e-DolnyŚląsk tworzy się „konkurencyjna i innowacyjna gospodarka Dolnego Śląska poprzez wzmacnianie potencjału innowacyjności”? Nonsensownie brzmi też cel określony jako „zwiększenie efektywności i optymalizacja kosztów zarządzania infrastrukturą techniczną i dostępem do zasobów informacyjnych regionu”. Raczej nie zostanie on osiągnięty. Będzie odwrotnie, bo koszty zarządzania platformą szacuje się na bardzo wysokie. Nie tylko więc nie zaoszczędzimy, ale też dopłacimy.
Czy da się taniej? Niektórym się udało! |
Czy „nasze” 66 mln zł to zatem dużo to mało? Przy tak dużym zakresie pracy, przy tak wielu obszarach, jakie ma obsługiwać platforma, tak wielu podmiotach zaangażowanych w powstawanie, a później korzystanie z e-DolnegoŚląska pieniądze te nie są wygórowane. Tym bardziej, że jedną trzecią tej kwoty pochłonie zakup i utrzymanie sprzętu. Projekty o wiele mniejsze od platformy e-DolnySlask kosztowały kilkanaście lub kilkadziesiąt mln. zł. (np. projekt Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa z 2011 r. na ortofotomapę lotniczą Polski szacowano na 13,5 mln zł) Problem w tym, że jednym z założeń „biznesowych” e-DolnegoŚląska jest to, że 5 latach spółka zarządzająca portalem, będąca w 100% własnością województwa, będzie w stanie na portal zarabiać np. dzięki reklamom. Ale żeby tak się stało, portal musiałby być bardzo popularny, a takie założenie obarczone jest dużym ryzykiem.
Można zaryzykować twierdzenie, że e-DolnyŚląsk już w momencie powstawania jest tworem przestarzałym, dublującym treści funkcjonujące na innych stronach i portalach. Jego jedyną bezdyskusyjną zaletą są funkcjonalności dotąd nieobecne w świecie wirtualnym, na przykład superdokładna ortofotomapa, czy system wymiany dokumentów między jednostkami samorządowym. To sporo, ale chyba nie dość, by spodziewać się spektakularnego sukcesu. Oczywiście większość z 66 milionów, które pochłonie portal, to wsparcie unijne, niejako „darowizna”, której żal nie wykorzystać. Dlatego, mimo tu i ówdzie wygłaszanej krytyki, urzędnicy projekt zrealizują. Ale od pytania, czy nie można lepiej i sensowniej wykorzystać publicznych pieniędzy, nawet tych unijnych, ciężko uciec.
Dlaczego to tak długo trwa? Wszystko zaczęło się w 2008 r. uchwałami zarządu województwa. Po ponad 2 latach projekt pozostawał nadal tylko koncepcją; podano tylko jaki sprzęt i system operacyjny potrzeby jest, by do stworzyć. Na początku 2012 r., a więc aż 4 lata po inicjacji projektu – urzędnicy ogłosili przetarg. Na praktyczną budowę e-DolnegoŚląska, który ze względu na zakres oraz tematyczną różnorodność nie ma w Polsce odpowiednika wśród innych projektów realizowanych w ramach unijnych programów, wyznaczono zaledwie 1,5 roku (ma być gotowy pod koniec 2014 lub na początku 2015 r.) Gdy porównamy to z czasem który upłynął od inicjacji projektu okaże się, że 75% czasu pochłonęły procedury formalno-biurokratyczne, a tylko 25% jest przeznaczone na realizację. Firma Qumak, która wygrała przetarg, jest od lat jednym z kilku dużych graczy na polskim rynku IT. Ma doświadczenie w realizacji dużych projektów, także takich o wartości kilka razy większej niż e-DolnySlask. Posiada 450 osobową kadrę i teoretycznie jest w stanie zrealizować platformę. Problemem jest jednak czas. Qumak już prosił o przesunięcie terminu, na co urząd marszałkowski niespecjalnie chce się zgodzić. I ma do tego pełne prawo, w końcu firma wiedziała, na co się porywa. Realizacją zadań związanych z projektem zajmuje się prawdopodobnie grupa kilkudziesięciu pracowników. Do tego należy dodać pewnie kilku lub kilkunastu podwykonawców. Przy takim zespole na wykonanie platformy należało zaplanować czas co najmniej dwa, a nawet trzy razy dłuższy - nie 18 miesięcy, a co najmniej 3-4 lata. fot. Wikimedia Commons |
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.