Na początku była ściana (GALERIA)
- To przyszło samo... Najpierw była brudna ściana, którą trzeba było pomalować - zaczyna swoją opowieść Ada.
Tak to się chyba mniej więcej zaczęło. Robiła remont swojego mieszkania. Ale nie chciała tak jak wszyscy. Zamiast na biało, albo na kawę z mlekiem zamalowała ścianę w dużym pokoju na Panny z Awinionu Picassa.
To był pierwszy krok w tańcu, który z czasem nabrał własnego, niepowtarzalnego rytmu.
Adrianna Banaszyńska pochodzi z Głogowa. Do Wrocławia przyjechała na studia. Tutaj skończyła Filologię Polską na Uniwersytecie Wrocławskim. Jeszcze przez obroną wyjechała z kraju. Pracę magisterską pisała za oceanem. - Wróciłam do Wrocławia, obroniłam się i... zaczęłam malować - wspomina.
GALERIA PRAC ADRIANNY BANASZYŃSKIEJ (KLIKNIJ)
- Nie miałam żadnego przygotowania plastycznego, nie licząc roku w Studium Sztuk Plastycznych w Głogowie. Potrzebowałam ścian, żeby nauczyć się warsztatu. Pomalowałam więc wszystkie ściany we własnym mieszkaniu, potem w mieszkaniach znajomych, potem w klubach znajomych... - śmieje się.
- Robiłam to za darmo lub zwrot kosztów i przez ponad rok takiej pracy wydałam wszystkie zaoszczędzone pieniądze więc musiałam znowu wyjechać. Z planowanych trzech miesięcy zrobiły się trzy lata. Po powrocie miałam szczęście dostać pracę w Ośrodku w Capitolu. Też go pomalowałam.
Potem były Zaklęte Rewiry, Pesto i wiele innych klubów we Wrocławiu: - W sumie pomalowałam około 30 miejsc, ale nigdy nie potrafiłam zrobić z tego biznesu. Każde malowanie to osobna przygoda, inna historia. Już pierwsza ściana, którą malowałam poza moim domem, przez prawie rok bardzo wpłynęła na moje życie, moje widzenie świata i mnie samą.
"Oczywiście wiązało się to z ludźmi, których wtedy poznałam i których noszę w sercu do dziś... Każde większe malowanie to mój romans z miejscem i ścianami, intensywna podróż wewnętrzna i goszczenie w światach pięknych ludzi..."
- Największe ściany i najdłużej (13 miesięcy) miałam zaszczyt malować w Zaklętych Rewirach na ul. Krakowskiej. Zostawiam tam między innymi swoje ego, id i superego w postaci Królowej Ady, a samo malowanie było na tamten czas swoistą psychoterapią - przyznaje się artystka.
"Wiele z moich prac to wynik pewnych inspiracji przemalowanych po mojemu. W Ośrodku inspirowałam się Klimtem, W Zaklętych Rewirach panią Margaret MacDonald Mackintosh, a w pewnym mieszkaniu prywatnym Hieronimem Boschem. Pokoje dziecięce to wynik współpracy z dziecięcymi książeczkami. Nie mam idoli ani szczególnych fascynacji. Lubię sztukę. Kocham malowanie i zachwyca mnie to, co mnie w danym momencie zachwyca"
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.