Straszny potwór Dżender (FELIETON)
Ostatnio pojawił się nawet w lodówce. Nie na półce z mięsem czy na drzwiczkach koło jaj - tam miejsce zajęte przez celebrytów. Okopał się skubany w szufladce z warzywami.
Ale mimo że tak wojowniczo zacząłem, nie będę się wspinał na barykady i pisał o zamianie dziewczynek na geje. Jak najbardziej, chodzi o płeć kulturową, tyle że w bardziej prozaicznym ujęciu.
"Mąż po seler poszedł do sklepu" - napisała w internecie moja radiowa koleżanka. I załączyła dowód rzeczowy:
Oczywiście internet w naturalnym odruchu natychmiast zareagował. Komentarze były przeróżne, poczynając od drobiazgów - bo ktoś też kiedyś pomylił, tyle że sałatę z kapustą; kończąc na tragediach - o takich "co po pudełko zapałek wychodzą i wracają po 15 latach".
Seler jak seler - pomyślałem i podziwiając dorodną kalarepkę, zacząłem się zastanawiać, czy to aby nie ten potwór znowu coś nabruździł. Przecież już raz wymieszał wszystkie spódnice z sukienkami i teraz żaden normalny facet nie potrafi ich odróżnić. Co gorsza, wszyscy trąbią o nim na lewo i prawo, a nikt go nawet nigdy nie widział.
Spojrzałem jeszcze raz na zdjęcie selera i... mnie olśniło! Może właśnie tu leży Dżender pogrzebany? A jeżeli tak, to może trzeba jednak działać? Żeby nagle mężczyźni nie zaczęli masowo ginąć (jak dinozaury) a na słupach nie wykwitły ogłoszenia: "Wyszedł do warzywniaka, rodzina prosi o pomoc w poszukiwaniach!"
W końcu każdy potwór - już z definicji - jest groźny. A gdy zaczynamy jeszcze bawić się definicjami, wtedy nawet warzywom wyrzynają się zęby.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.