Kryzys w Turowie Zgorzelec (ANALIZA)
To ósmy mecz w lidze VTB. PGE Turów do spotkania z jednym z faworytów całych rozgrywek przystąpi mocno osłabiony, w fatalnych nastrojach.
Zgorzelczanie przegrali cztery kolejne mecze. Dwa w lidze z potencjalnie słabszymi Asseco Gdynia i Śląskiem Wrocław, oraz dwa w VTB z BK Niżny Nowogród i z Lietuvos Rytas Wilno.
Do tego skrzydła w klubie podcięły prasowe spekulacje, jakoby Miodrag Rajković w poprzednim sezonie chciał doprowadzić do kontuzji jednego ze swoich podopiecznych.
Turów za swoim szkoleniowcem jednak stanął murem, a koszykarzy do całej sytuacji robią dobrą minę, jak choćby Nemanja Jaramaz:
Ciężko jednak wierzyć w sukces w starciu z Lokomotiwem Kubań, gdy przegrywa się np. w Gdyni. Do tego kontuzje wyłączają z gry obwodowych Michała Chylińskiego, Nemanje Jarazama i Jakuba Karolaka.
Trener Rajković ma do dyspozycji daleko od kosza praktycznie tylko Tonego Taylora i Łukasza Wiśniewskiego. Jako ostatni do grona kontuzjowanych dołączył Jaramaz:
Dyspozycja Turowa musi budzić niepokój. Kontuzje to jedno, ale forma to drugie. W meczu w Gdyni zgorzelczanie rzucali z 30 proc. skutecznością za jeden punktów - to kompromitacja.
Zdobyć przeciwko Asseco 52 punkty, gdy ta drużyna traci średnio prawie 72, to także nie jest powód do dumy. Występ w Trójmieście bagatelizuje nieco J.P. Prince:
- Nie jesteśmy obecnie w idealnej dyspozycji, ale nie oznacza to, że poddamy się w starciu z Lokomotiwem. Zrobimy wszystko by sprawić niespodziankę - obiecuje lider Turowa Damian Kulig:
Kibice za brak formy koszykarzy winią trenera Miodraga Rajkovicia. - Niepełny skład nie tłumaczy obecnej dyspozycji drużyny - mówią fani. W obronę bierze szkoleniowca J.P. Prince:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.