Za nami kolejny etap Rajdu Dakar. Na trasie Dolnoślązak
Poważne problemy mieli w niedzielę jedni z głównych kandydatów do zwycięstwa Hiszpan Carlos Sainz i Francuz Sebastien Loeb. Jadący Fordem Raptorem Sainz na 327. km trasy dachował, na szczęście załodze nic się nie stało. Dzięki pomocy innych kierowców Ford został postawiony na koła i Hiszpan pojechał dalej. Samochód wyglądał jednak jak po poważnej kraksie, nie miał osłony silnika i skrzyni biegów, która została zniszczona podczas wywrotki.
Loeb miał natomiast problemy techniczne. W jego Dacii doszło do awarii systemu chłodzenia, uszkodzone zostały trzy wentylatory, silnik zaczął pracować w trybie awaryjnym, trzeba go było wyłączyć.
- Zwykle mamy trzy, pierwszy straciliśmy przedni. Później padł drugi i trzeci, w trybie awaryjnym nie można było jechać. Musieliśmy się zatrzymywać i studzić silnik, sądziłem, że to koniec. Ale w pewnym momencie dwa się ponownie uruchomiły, mogliśmy dojechać do obozu - opisywał sytuację na trasie Loeb.
O godzinie 17 czasu lokalnego zawodnicy otrzymali polecenie zakończenia jazdy na czas, mieli zjechać do jednej z sześciu "stref przerwy" przygotowanych na trasie. Spędzą tam noc bez możliwości skorzystania z pomocy technicznej. W poniedziałek o wschodzie słońca ponownie wyruszą na trasę, aby ukończyć ten 48-godzinny etap.
W kategorii motocykli liderem jest Australijczyk Daniel Sanders (KTM), który w niedzielę przejechał najwięcej kilometrów odcinka specjalnego. 87. miejsce zajmuje Bartłomiej Tabin. Drugi etap wokół Biszy ma 967 km.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Rusza Rajd Dakar. Na starcie dwóch Dolnoślązaków
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.