Święto ratowników: Wyzwania dnia codziennego
Brak pracowników i kiepskie zarobki - to były główne problemy, z jakimi 10 lat temu borykała się ta grupa zawodowa. "Dziś jest znacznie lepiej, choć mamy jeszcze trochę wakatów" - zastrzega Andrzej Niemiec, rzecznik legnickiego pogotowia ratunkowego:
"Potrzebujemy również ratowników, pielęgniarek oraz pracowników administracji. Jeżeli ktoś spełnia wszystkie kryteria i chce rozpocząć prace w pogotowiu ratunkowym, to w pierwszym miesiącu pracy może liczyć na wynagrodzenie w wysokości ponad 10 tysięcy złotych brutto"
Ratownicy medyczni zgodnie podkreślają, że dziś największym problemem są dla nich agresywni krewni pacjentów. Tylko w Legnicy każdego tygodnia po 2-3 razy ratownicy proszą policjantów o interwencję.
Na Dolnym Śląsku w pogotowiu ratunkowym pracuje około tysiąca osób
Jednak ostateczna liczba jest znacznie większa. Przykładem może być należąca do "Polskiej Miedzi" Stacja Ratownictwa Górniczego w Sobinie, w której zespół dyżuruje już piąty dzień...
"Jeden dyżur trwa tydzień od poniedziałku do poniedziałku. W poniedziałek jest zmiana pogotowia, wchodzą następni ludzie i tak 24 godziny na dobę przez cały rok"
Ratownicy z Sobina są w pełnej gotowości. Nawet w tej chwili na placu przed jednostką trwa trening:
"To jest taka symulacja. Mamy poszkodowanego gdzieś pod skałą i trzeba to podbudować, delikatnie podnieść, żeby poszkodowanego można było w razie czego wyciągnąć"
W razie sygnału o jakimkolwiek zagrożeniu dyżurna ekipa z Sobina ma zaledwie pół minuty, by znaleźć się w specjalnym autobusie, który wyjeżdża z bazy w kierunku kopalni lub huty. Często dopiero w czasie podróży dyżurni dowiadują się, na czym będą polegały ich zadania.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.