Czy jutro ktoś się ocali?

Maria Woś | Utworzono: 2024-04-25 18:28 | Zmodyfikowano: 2024-04-25 18:29
Czy jutro ktoś się ocali? - fot. M.Zoellner
fot. M.Zoellner


Komentarze (7)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Artur Adamski2024-07-17 07:23:01 z adresu IP: (188.146.xxx.xxx)
Dobrze, że powstają takie pomniki. Kilka dni temu podobny odsłonięto w Domasławiu. A najwięcej prawdy o tragicznej przeszłości przypominać będzie ten najwiekszy, widoczny z Via Carpatii.
~Artur Adamski 2024-05-15 12:16:28 z adresu IP: (217.153.xxx.xxx)
I jeszcze raz powtórzę: Książka Pani Redaktor Marii Woś pt. "LeoPolka" - to lektura OBOWIĄZKOWA!
~Artur Adamski 2024-05-14 11:27:12 z adresu IP: (217.153.xxx.xxx)
A ja właśnie wróciłem z Armenii. Pamiątki polskich wątków ormiańskiej historii - też tam są.
~BSK2024-05-06 09:01:16 z adresu IP: (94.231.xxx.xxx)
Szanowna Pani Mario - bardzo serdecznie dziękuję, przede wszystkim za piękną ( we wszystkich aspektach) relację z tego tak ważnego, nie tylko dla lokalnej społeczności wydarzenia, ale również za popularyzację mojego wiersza "Z końcem czasu". Wiersz ten wydany został w tomiku "Chaczkar' w roku 2015 - dla uczczenia pamięci ofiar ludobójstwa Ormian w 100 lecie tej tragedii. Bogdan Stanisław Kasprowicz alias Astwacatur Ilovecy Gasparian
~Artur Adamski2024-04-26 09:35:47 z adresu IP: (188.146.xxx.xxx)
"Jutro się nikt nie ocali..." Im bardziej przerażająca jest prawda zawarta w takich słowach tym większy jest obowiązek pamięci. I tym większa wdzięczność należna tym, którzy jej służą.
~Artur Adamski2024-04-26 09:25:22 z adresu IP: (188.146.xxx.xxx)
Kiedy mieszkałem w Obornikach od wspominanej tu rodziny Korzeniowskich dowiedziałem się m.in. o okolicznościach śmierci Tadeusza Dołegi - Mostowicza. Byli wśród nich świadkowie tego, jak go Sowieci zabili, potem chodzili na jego grób. Autor "Znachora" był we wrześniu 1939 podoficerem służb kwatermistrzowskich jednego z oddziałów, mających rozkaz przekroczenia granicy z Rumunią. Kiedy kolumny wojska i uchodżców przeszły na drugą stronę granicy - on jeszcze po coś do Polski wracał. Powoził konnym zaprzęgiem. Czy coś tam jeszcze miał zabrać czy wolał pozostać w kraju, nad którym już zapadała noc okupacji? Korzeniowscy opowiadali, że pędził swym zaprzęgiem przez most, po zjechaniu z którego znalazł się już w zasięgu ostrzału wjeżdżających do miasta pierwszych sowieckich czołgów. Jak tylko Sowieci go zobaczyli - otwarli w jego kierunku ogień z wszystkiego, czym tylko mogli strzelać. I tak zginął jeden z najpoczytniejszych pisarzy II Rzeczpospolitej.
~Artur Adamski2024-04-26 09:14:57 z adresu IP: (188.146.xxx.xxx)
Polskim Ormianom zawsze będę wdzięczny za to, że jako jedna z bardzo nielicznych mniejszości wielonarodowej Rzeczpospolitej, zawsze byli w stosunku do tej naszej wspólnej ojczyzny lojalni. Bez względu na to, czy Rzeczpospolita zwyciężała czy upadała i czy w ogóle jako państwo istniała. Byli z nami na dobre i na złe, zawsze byli po naszej stronie, zawsze dzielili nasz los. Są nasi, są jednymi z nas, są w Polsce u siebie.