Marek Sawicki: Będziemy mieli czterech ministrów, w tym wicepremiera (...). Nie wybieram się do rządu
Zaczniemy od protestu polskich przewoźników i rolników. Czy pan potrafiłby wskazać, o co konkretnie chodzi z tym trwającym od tygodni protestem?
Tak. To jest bardzo prosta rzecz. Otóż nierozważnie polski rząd nie dopilnował w negocjacjach z Unią Europejską tak zwanego pełnego otwarcia Ukrainy na import żywności i zniesienie zezwoleń na transport przewoźników ukraińskich towarów w Europie. No i z tego zrobił się wielki problem. Dzisiaj strona ukraińska wykorzystuje tę zgodę do realizacji swoich przewag konkurencyjnych, bo trzeba jasno powiedzieć, że koszty funkcjonowania transportu, czy produkcji rolnej w Ukrainie, są zdecydowanie niższe niż w Polsce, niż w Europie. A to, co robią przewoźnicy ukraińscy, o co najbardziej nasi mają pretensje, to zezwolenie na transport bez zezwoleń, zgoda na transport bez zezwoleń, bez tych limitów, sprawia, że oni przyjeżdżają do Polski, do Europy, na 40-50 dni i dokonują przewozów wewnątrz unijnych. Do czego nie mają zezwolenia i co niestety służby inspekcyjne, europejskie, w tym polskie, nie wyłapują. O to jest największa pretensja. Po tamtej stronie mamy sytuację tak zwanej e-kolejki i ustawiania naszych przewoźników, że tak powiem tych drobnych, nie tych korporacyjnych, w tych kolejkach 10, 12-dniowych. Nierzadko zdarza się, że dojeżdżają do granicy, a tam okazuje się, że za łapówkę ktoś inny już w to miejsce jest wpuszczony i ten przewoźnik znowu musi stać, kierowca, kolejne dni i czekać na swoją e-kolejkę.
Co realnie można zrobić, by, po pierwsze, ci kierowcy, którzy przekraczają granicę po prostu w tak wielkich i wielotygodniowych kolejkach nie stali i czy wy, jak obejmiecie rząd za kilka dni, będziecie w stanie naprawdę jakoś względnie szybko z tym problemem sobie poradzić?
Realnie trzeba Ukrainie powiedzieć bardzo prosto i otwarcie, nie owijając niczego w bawełnę, że jesteśmy waszymi rzecznikami i chcemy wam pomóc w wojnie z Rosja, bo to jest w naszym wspólnym interesie, ale nie możemy się zgodzić na to, że wy wojnę wykorzystujecie do niekonkurencyjnych przewag.
A tak jest?
Dwie rzeczy Ukraińcy muszą zrobić. Ukraińcy muszą przede wszystkim zlikwidować e-kolejki i pozwolić pustym ciężarówkom, wracającym z Ukrainy, na wjazd do Unii Europejskiej. Drugie, to muszą znieść tę korupcję, z którą mamy do czynienia na granicy.
A tak faktycznie jest, panie pośle, że oni wykorzystują wojnę do tego, żeby tego typu rzeczy rozgrywać?
Oczywiście, że tak. Stawiają się w roli tego poszkodowanego i trudno im się dziwić. Natomiast ja wczoraj rozmawiałem z szefem jednej z dużych organizacji pracowniczych w Polsce. Nie mam upoważnienia, żeby mówić z kim, ale on mówi, że jeździ na te negocjacje, praktycznie co drugi dzień. Dzisiaj też będzie na Ukrainie. No i mówi, że jak patrzył na stronę ukraińską negocjującą, no to tam przedstawiciele oligarchów, że tak powiem, rozsiadają się w fotelach i z uśmiechem patrzą na polskich negocjatorów, jakby dając im jasno do zrozumienia: "te sprawy, to my będziemy załatwiać z Brukselą, a nie z Warszawą". Więc jeśli nie zrozumieją jednego, że do Brukseli droga Ukrainy wiedzie przed Warszawę i bez Warszawy tego zrobić nie dadzą rady, to po prostu zwyczajnie przegrają. To trzeba jasno, uczciwie Ukraińcom powiedzieć, a nie udawać, że z jednej strony was kochamy i ściskamy, a z drugiej strony róbcie z nami co chcecie. No nie. Tak nie może.
A nowe, dodatkowe przejście graniczne, na potrzeby odkorkowania tego całego transportu, dałoby radę? To jest dobry kierunek?
A dlaczego jedno, a nie pięć?
Zgadzam się. Oczywiście.
Więc ja uważam, że jeśli mamy problemy z przepustowością przejść granicznych, to od tego mamy ludzi i inne służby mundurowe, które w każdej chwili mogą naszych pograniczników wesprzeć, nasze służby celne wesprzeć i ta przepustowość powinna być zwiększona, w zależności od potrzeb przepustowych, a nie tylko dlatego, że ktoś udaje, że nie jest w stanie zorganizować pracy. Bo ja pamiętam, jak żeśmy wstępowali do Unii Europejskiej i też mieliśmy jeszcze okresowo kontrolę na granicy polsko-niemieckiej, to jak się zdarzały kolejki, które przekraczały 12 godzin, to dorzucano służby po jednej i po drugiej stronie, żeby te kolejki rozładowywać.
Więc właśnie do tego nawiązuję.
Więc albo brak jest dobrej woli po stronie polskiej, albo brak jest dobrej woli i po stronie polskiej, i po stronie ukraińskiej, żeby dobrze zorganizować ten przewóz.
Na pewno macie zadanie do rozwiązania pilne. Ale zmieniamy temat. Pamięta pan na pewno wiele naszych wspólnych rozmów na antenie Radia Wrocław na temat biogazowni. Czy nowy rząd pod kierownictwem pana premiera Tuska zrealizuje pana projekt? Jest pan po rozmowach już?
Myślę, że tak. Ja w tej chwili się nie narzucam. Ja wiem jak to jest tworzyć koalicję, bo przynajmniej trzy razy w swoim życiu i Lewicą, i z Platformą te koalicje tworzyłem. Więc w momencie, kiedy się negocjuje ważne sprawy i są wyznaczeni negocjatorzy, to nie trzeba im przeszkadzać. Jak najmniej podpowiadaczy zewnątrz, bo to po prostu psuje tempo negocjacji i jakość negocjacji. Natomiast w momencie, kiedy będzie już wszystko poukładane, kiedy będziemy wiedzieli, kto za jaki obszar odpowiada, tak wtedy ze swoimi projektami będę wracał, Bo ja przypomnę, my pół roku temu przyjęliśmy, w porozumieniu z wiceminister Trzeciak i minister Moskwą, rozwiązania dotyczące chociażby wykorzystania mocy przydzielonych dla obecnej fotowoltaiki - 14 giga, a efektywne tylko 16%, żeby pod te moce podpinać biogazownie szczytowe. Bo moce są zarezerwowane, zablokowane, a wtedy, kiedy energii brakuje, to trzeba szukać albo importu z zagranicy, albo rozpalać kotły węglowe. A wystarczyłoby mieć w terenie rozproszone biogazownie szczytowe i one nie muszą pracować 24 godziny na dobę. One mogą pracować 4 godziny w porannym szczycie, 4 godziny wieczornym szczycie i biogaz produkować 24 godziny na dobę, ale prąd i ciepło robić wtedy, kiedy jest potrzebne.
To gdyby było zielone światło od pana premiera Tuska, to realnie, kiedy Polacy odczują ulgę w portfelach w związku właśnie z tymi biogazowniami.
Jeśli chodzi o energię z biogazu, to proces inwestycyjny to jest proces kilkutygodniowy. Dzisiaj są już stosowne firmy, które są w stanie wyprodukować zbiorniki i wybudować płyty uzbrojone pod te zbiorniki. Turbiny też można zakupić. Natomiast pozostaje jeszcze element projektowania i zgody społecznej. Jeśli tutaj nie zrobimy wiele na rzecz poprawy zrozumienia, dlatego że dzisiaj chlewnia, obora czy kurnik są o wiele bardziej uciążliwe, niż zbudowana przy nich biogazownia, która te wszystkie nieprzyjemne, że tak powiem, zapachy zniweluje, a jednocześnie wyprodukuje tanią energię, tani prąd i dobry rolniczy nawóz ekologiczny. To jeśli przekonamy do tego społeczeństwo, to ten proces uzgadniania i dochodzenia do pozwoleń zdecydowanie się skróci.
Ile będziecie mieli do powiedzenia w sprawie rolnictwa, jako PSL, w nowym rządzie?
Tyle, ile i jaką mamy siłę posłów, w mojej ocenie. Choć resort rolnictwa będzie w nadzorze bezpośrednio Polskiego Stronnictwa Ludowego, to jednak będą tam też wiceministrowie z innych opcji. Ale decyzje podejmuje Rada Ministrów. W Radzie Ministrów będziemy mieli swoich ministrów czterech, w tym wicepremiera, więc mam nadzieję, że to będzie wystarczająca pozycja, żeby również dobrze zadbać o sprawy rolne.
Czyli to będzie drużyna pana Kosiniaka-Kamysza, to jedna osoba i jeszcze trzy, tak?
I jeszcze trzy, tak.
I będzie tam poseł Marek Sawicki?
Nie. Poseł Marek Sawicki nie wybiera się do rządu. Poseł Marek Sawicki będzie pracował w Sejmie. Ja już w rządzie byłem raz, jako minister rolnictwa, wcześniej jako pomocnik rządu do spraw rządu ds. telekomunikacji na wsi. Niech inni także popracują w nawie rządowej. Swoje doświadczenie postanowiłem wykorzystać w Sejmie.
Ale nie chce pan być w rządzie, dlatego że pan wie, że nic w rządzie się nie da zrobić, czy już po prostu jest pan zmęczony i teraz właśnie inny obszar pana interesuje?
Nie jestem zmęczony. Natomiast uważam, że trzeba korzystać z doświadczenia także innych, często młodszych ludzi, bo korzystanie tylko i wyłącznie z tych samych, którzy już byli, nie zawsze jest efektywne. Nie zawsze doświadczenie, bagaż doświadczenia, pozwala na podejmowanie odważnych, szybkich decyzji. A ja jestem zwolennikiem takiego zarządzania, w którym decyzje są podejmowane szybko, jeśli są to decyzje złe, to je się zmienia. Natomiast nie ma nic gorszego w zarządzaniu, jak nie podejmowanie decyzji, bo nie podjętej decyzji pan nie zmieni, złą zawsze pan może zmienić.
A co będzie dalej z tak zwaną ustawą wiatrakową i czy niebawem nasz krajobraz zaleją wiatraki?
Nie, nie zaleją. Uważam, że projekt niefortunnie został o pewne elementy poszerzony.
Niefortunnie? Czy może beznadziejnie?
Niefortunnie, bo być może wzięli się za to ludzie, którzy z energetyką odnawialną wcześniej nie mieli zbyt wiele do czynienia, nie znają się dokładnie na tym. Gdyby przyszli do mnie na konsultację, to dowiedzieliby się, że to minimum 500 metrów musi być zachowane. Że też trzeba zwracać uwagę na to, z której strony od zabudowań są te wiatraki, bo to jest nie tylko kwestia hałasu, ale także kwestia promieni słonecznych, które ten wiatrak przecina, jeśli to jest od strony południowej zabudowań. Więc to są te elementy, na które trzeba zwracać uwagę i każdą inwestycję tego typu trzeba budować w zgodzie ze społeczeństwem i w porozumieniu ze społeczeństwem, a nie, że tak powiem, na przekór.
A co będzie z cenami energii od przyszłego roku?
No więc ta ustawa wejdzie, będziemy ją procedować już dzisiaj i te ceny zostaną zamrożone przynajmniej na pół roku. Natomiast jestem przekonany, że te pół roku wystarczy nam na to, żeby przedstawić również propozycje legislacyjne w zakresie zintensyfikowania inwestycji w energii odnawialnej.
Co będzie z takimi projektami, jak na przykład CPK, czy fabryka Izery, czy parę jeszcze innych, które w jakiś sposób zostały rozpoczęte, zostały wydane pieniądze? Co z tym zrobi nowy rząd?
Panie redaktorze, trzeci rząd Mateusza Morawieckiego, na swoim półmetku, myślałem, że podsumuje jakiś sukces z Izerą związany. Niestety takiej konferencji nie było. Natomiast na pewno elektromobilność będzie ważna, jeśli chodzi o decyzje rządu i pracę rządu. Natomiast jeśli chodzi o CPK. Cały projekt, jeśli chodzi o szybkie koleje, jest wart kontynuacji, ale z pewnością lokalizacja Centralnego Portu Komunikacyjnego w Baranowie, na najlepszych sochaczewskich czarnoziemach podwarszawskich, była błędem. Trzeba się zastanowić, czy jeszcze jest możliwość i czas na przeprojektowanie tego na oś Radom-Warszawa-Modlin. To są 3 lotniska blisko siebie, które bardzo łatwo można skomunikować szybką koleją i one mogą nawzajem się uzupełniać i wykonywać różne funkcje bez konieczności wysiedlania tych podłych badylarzy, jak to chciał Gierek w latach 70-tych, z najlepszych gleb sochaczewskich.
Podłych badylarzy. Dobrze usłyszałem?
Tak to było za PRL-u. Tak oni byli traktowani. To był pierwszy projekt, który powstał jeszcze za Edwarda Gierka i dziwię się, że Jarosław Kaczyński do tego projektu wrócił. To mi wygląda tak naprawdę na walkę właśnie z przedsiębiorcami, rolnikami, którzy rzeczywiście tam od pokoleń prowadzili intensywną produkcję warzyw, bo zaopatrzali nie tylko Warszawę, również ogromny eksport. Zabetonowanie 7000 hektarów najlepszych ziem w Polsce, jest to zbrodnia na rolnictwie.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.