M.Sawicki o KPO: Nie będę czekał, jak Tusk, na dzień po wyborach. Wybieram się do Brukseli 16 września
Klub Prawa i Sprawiedliwości zgłosił 9 kandydatów do komisji do spraw badania wpływów rosyjskich w naszym kraju. Żaden inny klub parlamentarny nie zgłosił swoich personalnych propozycji. Dziś posiedzenie Sejmu o godzinie 18. Jak pan przewiduje, co się wydarzy ciekawego?
Panie redaktorze, zgłosił, bo mógł. Gdyby nie mógł, to by nie zgłosił, prawda?
Pan też mógł, pana klub.
A ponieważ ma większość, to zgłosił. Nasz klub od samego początku mówił, że mamy do czynienia z komisją, która ma charakter poza konstytucyjny. W związku z tym działając bezpośrednio, jeśli chodzi o realizację konstytucji, nie powinny partie demokratyczne zgłaszać swoich kandydatów. Z tego prawa korzystamy.
A spodziewa się pan, że jeszcze przed wyborami ta komisja będzie miała okazję się spotkać i coś materialnego z niej powstanie, za jej sprawą?
Otóż, jak słyszę o składzie tej komisji, to spodziewam się, że spotka się, że ogłosi istotne tematy, które będzie badała i być może wskaże kilka, kilkanaście osób, które w sprawie tych tematów będą przed jej oblicze wzywane.
A jak pan myśli, kogo wskaże?
To trzeba pytać profesora Cenckiewicza, profesora Zybertowicza.
Zatrzymajmy się na chwilę, bo właśnie te dwa nazwiska, które pan wymienił, czyli pan Cenckiewicz i pan Zybertowicz, to właśnie oni mają m.in. w tej komisji zasiąść. O panu Cenckiewiczu nawet czytałem, że on może być szefem tego ciała. To jak pan myśli, kogo obaj panowie chcieliby przesłuchać?
W mojej ocenie powinni jeszcze do składu komisji zgłosić pana Tomasza Piątka i wtedy mogliby ze sobą rozmawiać, wymieniać poglądy. Być może dobór osób przed komisję, przed oblicze komisji byłby szerszy. Ja czuję, że pewnie jeśli chodzi o pana Zybertowicza, to najpierw zaprosi kolegę Antoniego Macierewicza, żeby go całkowicie wybielić z podejrzeń, które gdziekolwiek Piątek wskazuje. Czy pana Morawieckiego zaproszą? Nie wiem. Natomiast na pewno będzie pan Donald Tusk. To jeszcze zobaczymy.
Naprawdę myśli pan, że Antoni Macierewicz będzie miał szansę się pojawić przed taką komisją, ale właśnie po to, by się wybielić, jak pan to ujął?
Myślę, żeby przeciąć wszelkie spekulacje w kampanii wyborczej, to powinni to szybko zrobić. Natomiast, panie redaktorze, no jasno sobie powiedzmy, nikt nikogo do wyborów nie przesłucha. Jeszcze raz podkreślam, w mojej ocenie będzie tylko ukonstytuowanie się całej tej komisji, podanie tematów i wskazanie osób. Sam pan prezydent w uzasadnieniu mówił, że nie chodzi o to, żeby kogoś osądzić, tylko tak naprawdę w podtekście jasno zrozumiałem, chodzi o to, żeby stygmatyzować.
No dobrze, czyli chleba i igrzysk. To my zmieniamy temat. Po co opozycji Michał Kołodziejczak i Roman Giertych? A konkretnie po co Donaldowi Tuskowi?
To trzeba by Donalda Tuska zapytać. Natomiast nie jest to żaden nowy manewr. Pamiętamy różnego rodzaju tego typu manewry, kiedy zbierał na swoje listy polityków Lewicy, także tej starej Lewicy, z którą kiedyś darł koty i uważał, że się tego pogodzić nie da. Przypomnę chociażby Leszek Miller czy premier Cimoszewicz na listach Platformy Obywatelskiej.
Robią teraz karierę w europarlamencie.
To są stare gry Donalda Tuska, który oczywiście jak najszerzej sięga po ludzi. Natomiast tak naprawdę, kiedy zakładał partię Platforma Obywatelska, mówiąc o tym, że jest to partia centrum bardzo mocno zakorzeniona w wartościach chrześcijańskich i liberalnych, to dziś się okazuje, że jest to partia lewicowo-liberalna, daleka od jakichkolwiek wartości chrześcijańskich. Przecież całe środowisko Zielonych, które jest dzisiaj na listach Koalicji Obywatelskiej, jest zaprzeczeniem tej chadeckości, którą de facto jeszcze Platforma próbuje udawać.
To prawda, pojemna układanka. Ale czy w takim razie ktoś mógłby uznać, że Donald Tusk jest takim trochę szczwany lisem?
Nie wiem, panie redaktorze. Wyborcy to ocenią. Ja czasami mówię, że jeśli ktoś chce ciągle czerpać wielką chochlą, to może się okazać, że i w tej chochli nie wszystko się zmieści, no bo między palcami coś tam ucieknie. Uważam, że mimo wszystko partie powinni mieć jakiś swój charakter, jakaś swoją spójność. Jeśli jej brakuje, to wtedy mamy sytuację, w której ludzie są nieco pogubieni. Mamy raczej spór dotyczący sporu, a nie a nie wartości i problemów.
A rolnicy ufają Michałowi Kołodziejczakowi?
To czas pokaże. Zobaczymy ile głosów na listach Koalicji Obywatelskiej przyniesie Michał Kołodziejczak.
A rolnik Marek Sawicki ufa?
Panie redaktorze, problem polega na tym, że ja byłem tym, który negocjował ewentualne wejście Michała Kołodziejczaka na listy Polskiego Stronnictwa Ludowego, ramach koalicji Trzeciej Drogi, więc gdybym nie miał zaufania, to bym tych negocjacji nie prowadził. Tutaj z naszej strony bardzo ostro sprawę postawił Szymon Hołownia na nie. Natomiast Michał Kołodziejczak, kiedy negocjowaliśmy, no on raczej widział się w roli równorzędnego, trzeciego partnera w tej koalicji. My chcieliśmy go przyjąć na miejsca na listach, które ma Polskie Stronnictwo Ludowe. Wybrał większego na dziś w notowaniach partnera, Platformę Obywatelską. Jak na tym wyjdzie? Czas pokaże. Ja powiem tak, dzisiaj rolnicy powinni rzeczywiście szukać swoich przedstawicieli na różnych listach, bo często tak jest, że nawet jeszcze jesteśmy rozproszeni w różnych partiach politycznych, to w sprawach ważnych potrafimy się porozumieć. Takim przykładem jest chociażby Piątka dla zwierząt, gdzie był projekt samego prezesa prezesów, no i okazało się, że nawet rolnicy z jego środowiska politycznego, pod wpływem nas, rolników z innych partii politycznych, prezesowi się wyłamali. Więc rolnicy powinni dbać o to, żeby jednak mieć swoje przedstawicielstwo w Sejmie, niezależnie od tego na listach jakiej partii.
We Wrocławiu jesteśmy świadkami niespodzianki. Wszystko wskazuje na to, że jedynką Trzeciej Drogi będzie Tomasz Zimoch, a nie Jacek Protasiewicz. Dlaczego tak? I czy to jest dobra zmiana, panie pośle?
Tego nie wiem. Tego naprawdę nie wiem, bo ja nie uczestniczę w układaniu list. Jacek Protasiewicz jest z Unii Europejskich Demokratów, jest partnerem Koalicji Polskiej. Pan Zimoch jest z ruchu Szymona Hołowni. Jak ustawili liderzy? Tu naprawdę panu nie odpowiem. Uczciwie mówię, bo...
Pamięta pan na pewno świetny wynik Jacka Protasiewicza, który wykręcił kilka lat temu i wielką niespodziankę?
Być może jest to także element jakichś badań sprawiający, że aktywność pana Zimocha i Polski 2050 przez to będzie większa. Jacek Protasiewicz i tak swój mandat zdobędzie, więc to są też różnego rodzaju kalkulacje.
Donald Tusk zapowiedział, że dzień po wyborach pojedzie i odblokuje pieniądze z KPO. To naprawdę jest takie proste?
Otóż, panie redaktorze, ja nie będę czekał, tak jak Donald Tusk, na dzień po wyborach. Wybieram się do Brukseli już 16.
16 września?
Tak. Bo skoro komisarz Janusz Wojciechowski poprosił Władysława Kosiniaka-Kamysza o to, żeby pomógł mu w negocjowaniu kwestii związanych z relacjami importu żywności z Ukrainy i rozwiązywaniu problemów wspólnej polityki rolnej, to ja mam tam sporo przyjaciół i nie tylko w Parlamencie Europejskim, ale także DG AGRI, w dyrekcji ds. rolnictwa. Będę próbował się z tymi ludźmi spotkać i rzeczywiście, nie czekając na wybory, już zacząć rozmawiać po to, żeby pomóc nie tylko na odblokowanie Krajowego Planu Odbudowy, ale przecież my wiemy, że są duże pieniądze także na transformację w rolnictwie, na poprawianie dobrostanu, gdzie jeśli chodzi o polski PROW, to one są w niewielkim stopniu wydatkowane. Dużo się o tym mówi, mało się robi.
Naprawdę Marek Sawicki 16 września przywiezie pieniądze dla Polski? No 17 powiedzmy, jakby się pan tam zasiedział.
Panie redaktorze, ja nie jadę z torbą. Ja nie jadę, że tak powiem, z walizką po pieniądze.
Teraz przelew się robi.
Gdyby to było na moim koncie, to do razu bym ten przelew zrobił i nie czekał do 16. Natomiast problem polega na tym, że dzisiaj Janusz Wojciechowski nie wierzy w to, że politycy Prawa i Sprawiedliwości mogą mu pomóc w zmianie poglądów i spojrzenia...
Może to nie jest kwestia wiary, tylko realnej oceny.
No ale to nie jest tak, że mamy do czynienia z jakąś wyimaginowaną wspólnotą europejską, którą ktoś tworzy z zewnątrz. Nie. Wspólnota europejska, jeśli chodzi o Radę Europejska, tworzy premier Mateusz Morawiecki, jeśli chodzi o Komisję Europejską, tworzy Janusz Wojciechowski. Jeśli Janusz Wojciechowski potrzebuje politycznego wsparcia z Polski, a takiego nie dostaje od swojego środowiska politycznego Prawa i Sprawiedliwości, to my z PSL-u deklarujemy, że mu w tym będziemy pomagali.
No i świetnie. Sławomir Neumann w Radiu RMF kilka dni temu powiedział, że Donald Tusk jest naturalnym kandydatem na premiera. Czy dla pana to jest równie naturalne?
Panie redaktorze, naturalne jest to, że kandydatem na premiera jest ten, kto wygra. My będziemy się starali, jako Trzecia Droga, uzyskać najlepszy wyniki. Ja jeszcze bym nie przesądzam kto te wybory wygra. Natomiast tradycją krajów demokratycznych jest to, że na ogół prezydencie desygnuje do tworzenia rządu lidera zwycięskiej partii. Nie zawsze tak było. Przypomnę, że jeśli chodzi o ostatnie 8 lat, lider zwycięskiej partii chował się w gabinecie partyjnym, natomiast na premiera wystawiał swoich pomocników. Więc uważam, że naturalną rzeczą jest, że zwycięzcy powinni brać odpowiedzialność, a nie chować się za plecami swoich współpracowników.
No dobrze, a kto wygra wybory?
Wybory wygra ten, komu wyborcy dadzą najwięcej głosów. Dzisiaj mamy jeszcze 45 dni do wyborów. Jeszcze jest sporo do zrobienia. Jesteśmy w terenie. Ja w tej chwili jestem w Wyszkowie, ale jeszcze dzisiaj w południe będę w Warszawie. Rozmawiam tutaj z naszymi ludźmi, bo przecież sztaby mamy w każdym powiecie i ta praca musi być bardzo aktywna. Natomiast kto wygra? Zobaczymy. Ja jeszcze ciągle mówię o tym, że mamy rzeczywiście silne ośrodki kształtowania opinii publicznej, ale też mamy bardzo rozsądnych, mądrych Polaków, którzy też potrafią oceniać, nie tylko czytać sondaże.
No to jeszcze pytanie na koniec o referendum. Czy pan weźmie w nim udział?
Ja nie wezmę w nim udziału, bo to nie jest referendum o sprawach przyszłych czy teraźniejszych. To jest referendum, które już ludzie w poprzednich wyborach rozstrzygnęli. Ale też nie będę nikogo zniechęcał do brania udziału w tych wyborach. Znów wierzę w mądrość Polaków.
Pan o co by zapytał w referendum?
Ja w referendum zapytałbym, pierwsze pytanie, które mówił wielokrotnie z trybuny sejmowej Kosiniak-Kamysz, "czy jesteś za skutecznym zablokowaniem niekontrolowanego importu żywności z Ukrainy?". Dwa, "czy jesteś za dalszą federalizacji Unii Europejskiej, jaką dokonał Mateusz Morawiecki, godząc się na wspólne podatki, uwspólnotowienie długów i wypłaty pieniędzy unijnych powiązanych z bliżej niedookreśloną praworządnością?". To są rzeczy ważne, o które należałoby pytać. Można do tego dokładać kilka innych, nowych elementów, także chociażby związanych z energią odnawialną, bo dzisiaj kwestia biogazowni na obszarach wiejskich i zgód obywateli na to, żeby one powstawały, jest rzeczywiście bardzo utrudniona i czas pomyśleć o tym, jak to uprościć. Także kwestie związane chociażby z produkcją żywności i mięsa wolnego od, nie tylko GMO, ale także antybiotyków.
To dlaczego wcześniej nie proponowaliście, jako PSL, pomysłu na to, żeby właśnie referendum w tych sprawach, o których pan mówi, zrobić?
Panie redaktorze, przecież wtedy, kiedy PiS wyszło z referendum, to żeśmy zaproponowali swoje pytania.
No ale to dopiero wtedy, kiedy PiS wyszło. Byliście reaktywni.
Jeśli pan uważa, że partia, która ma 25 posłów, powinna kreować inicjatywy referendalne, no to ja panu przypomnę, że ja zapoczątkowała taką inicjatywę w sprawie dnia referendalnego. Od 21. roku leży w Sejmie projekt ustawy, w którym chcieliśmy, aby w każdą niedzielę września było ogólnopolskie referendum, w którym obywatele mogą się wypowiedzieć na ważne sprawy. Gdyby taka ustawa była, wtedy zgłaszalibyśmy swoje pytania. Natomiast my mamy sytuację, w której ustawa o referendum nie zostaje przez większość parlamentarna przyjęta, a z drugiej strony mamy sytuację, w której pod wybory, dla podniesienia frekwencji, wrzuca się referendum z pytaniami, które zostały rozstrzygnięte i na które przecież wiemy, jak 95% obywateli odpowie. Więc pytać obywateli o to, o czym politycy wiedzą? Trochę to jest niepoważne.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.