Co to jest? #Migawka. Brama czy miś? Do kwadratu
Pokój prezesa Klubu Sportowego „Tęcza”. Ostrzyżony gładko „na Kojaka” mężczyzna wymachuje rysunkiem niezgrabnej kukły.
– Powiedz mi, po co jest ten miś? – pełnym głosem rzuca pytanie w stronę siedzącego obok nieco zaskoczonego Jana Hochwandera.
– Właśnie, po co? – podchwytuje kierownik produkcji „Ostatniej paróweczki hrabiego Barry Kenta”.
– Otóż to, nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta – odpowiada zadowolony Ryszard Ochódzki
Ta słynna scena z filmu „Miś” Stanisława Barei stała się symbolem dziwnych i nie do końca potrzebnych inwestycji, których w PRL nie brakowało. Część młodych mieszkańców miasta oraz osób, które od niedawna mieszkają we Wrocławiu, widzi „kwadratowego misia” w sporej instalacji stojącej na środkowym pasie zieleni Alei Karkonoskiej. Niewielu Wrocławian pamięta już, czym jest, a jeszcze mniej, kiedy kwadratowa instalacja powstała. Niektórym kojarzy się z wariacją na temat logotypu „Teraz Polska”, inni twierdzą, że jest element jakiejś bliżej nieokreślonej i niedokończonej inwestycji drogowej. A jaka jest prawda?
Wykonany ze stali nierdzewnej kwadrat o boku 7,5 metra to rzeźba niemieckiego artysty i architekta krajobrazu – Kurta Fleckensteina. Instalację odsłonięto w dniu Święta Wrocławia – 24 czerwca 2006 roku. Rzeźba kosztowała blisko 100 tysięcy złotych, a ufundował ją sam autor. Jak przyznawał w wywiadach prasowych, na pomysł budowy symbolicznej Bramy Wrocławia wpadł 10 lat wcześniej, gdy po raz pierwszy przyjechał do Wrocławia.
– Przywitały mnie wówczas lufy przerdzewiałych czołgów – mówił Kurt Fleckenstein. – Postanowiłem to zmienić.
Artysta długo zastanawiał się, jak powinna wyglądać Brama Wrocławia. Ostatecznie zdecydował, że rzeźba powinna mieć czystą, surową i geometryczną formę. Tak powstał wielki dwukolorowy kwadrat.
– Dolna, skorodowana część, symbolizuje Wrocław zniszczony w drugiej wojnie światowej. Szlachetne, ale zrujnowane miasto. Górna, błyszcząca, oznacza teraźniejszość i przyszłość stolicy regionu – tłumaczył artysta.
Kwadratowe okno – z jednej strony – miało ukazywać przyjezdnym niezwykłe, zmartwychwstałe z ruin miasto. Z kolei mieszkańcy Wrocławia mieli patrzeć przez nie w stronę autostrady A-4, która połączyła Dolny Śląsk, a szerzej Polskę ze Zjednoczoną Europą. Dzisiaj – po 17 latach – symbolika bramy nieco się zmieniła. Kiedy patrzeć w stronę południową, zamiast autostrady, w oknie zobaczyć można... przerośnięty trawnik i drzewa. Z kolei patrząc na północ, w oknie zamiast pięknej metropolii, dostrzec można – na szczęście w oddali – radzieckie czołgi T-34. Na poziomie artystycznym rzeźba nie straciła więc na aktualności.
Na koniec warto dodać, że zanim ustawiono Bramę Wrocławia, w styczniu 2005 roku, Kurt Fleckenstein wystawił niektóre ze swoich prac we wrocławskiej galerii „2. piętro” w kamieniczce Małgosia. Później jego rzeźby stanęły przed Muzeum Architektury oraz na placu obok kościołów: Najświętszej Maryi Panny i św. Jerzego w Oleśnicy.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.