Co dalej z elektrownią w Młotach? Inwestor spotkał się z mieszkańcami
Dzisiaj nie wiadomo jeszcze, czy inwestycja będzie realizowana. Ostateczna decyzja ma zapaść, po wydaniu decyzji środowiskowej. Jeśli będzie pozytywna, mieszkańców w 2025 roku czekają wywłaszczenia. Od początku tej sprawie towarzyszą spore emocje, a sami mieszkańcy są podzieleni. Jedni uważają, że jest zbyt mało wody, by napełnić zbiorniki i nie wierzą w zapewnienia dotyczące odszkodowań, drudzy mówią, że to dobry pomysł:
- Z miesiąca na miesiąc poziom rzeki, on jest coraz mniejszy. Tak duży zbiornik, dla mnie on jest nierealny, żeby on się zapełnił. Ja chcę tutaj po prostu zostać.
- Musimy to jednak podjąć z tego względu, że tu już większość mieszkańców prawie nie mieszka, a te osoby, które zabierają tutaj tak pilnie głos w pierwszych ławkach, to nie są mieszkańcy.
Jak tłumaczył prezes spółki PGE Invest 12, Marek Kazimierczak, elektrownia pierwotnie nie powstała, bo kiedyś taniej było w Polsce wyprodukować energię z węgla. Dzisiaj przy wdrożeniu OZE, są problemy z przesyłem energii, i przy nadwyżkach produkcji przez farmy fotowoltaiczne, muszą być one wyłączane.
- Jeżeli my mamy panel i nie produkujemy z niego energii elektrycznej, to faktycznie przepuszczamy darmową energię przez palce. W dzisiejszych czasach, praktycznie natychmiast potrzebne nam są magazyny energii takie, jak ESP w Młotach. Po pierwsze jeśli pojawią się te elektrownie szczytowo-pompowe, to jest potencjał do dobudowywania kolejnych mocy OZE.
Spółka PGE uważa, że przyjmując średni przepływ rzeki Bystrzycy Dusznickiej od 1990 roku, napełnienie zbiorników nastąpi w ciągu 15 miesięcy.
Mieszkańcy boją się też o swój los i że odszkodowania na podstawie spec ustawy, będą zbyt niskie, a oni sami będą mieli niewiele do powiedzenia:
- Będziemy walczyć o godziwe pieniądze, nawet za te pięćdziesiąt lat tkwienia tu w zawieszeniu.
- Jest ogromna obawa związana ze specustawą, która jakby daje możliwości wielkich nadużyć. Gdyby tak chciał inwestor, to mieszkańcy nie mają nic do powiedzenia.
Jak zapewniła Radio Wrocław Renata Surma, burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej, jeśli nie dojdzie do inwestycji, zmieni się plan zagospodarowania przestrzennego, gwarantujący, iż nigdy więcej nie będzie już rozmów o elektrowni. Również w bystrzyckim magistracie trwają rozmowy z podzielonymi mieszkańcami Młotów:
- Jesteśmy też w stałym kontakcie z [red. stowarzyszeniem] Niezatapialną Wioską Młoty. Natomiast tez są mieszkańcy, którzy faktycznie mieszkają tutaj w młotach, którzy tez przychodzą na spotkanie i to dosyć grupowo. Mówią o tym, że chcą wreszcie żeby decyzja była podjęta i jeżeli miałaby być ta inwestycja, oni nie są jej przeciwni, natomiast chcieliby dostać godne odszkodowanie.
Zanim ostateczna decyzja, w Młotach maja pojawić się rzeczoznawcy, by wycenić nieruchomości. Ma to być podstawa do rozmów i negocjacji. Jak zapewniali w Młotach przedstawiciele spółki PGE, chcą się dogadać z mieszkańcami. Następne spotkanie we wrześniu.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.