Kontrola WIOŚ potwierdza: Do żwirowiska w Czernikowicach trafiały niedozwolone śmieci

Do tej pory to były tylko przypuszczenia. Teraz jest już pewność. Administrator żwirowni w Czernikowicach wrzucał do wyrobiska niedozwolone śmieci. Na dno kopalni, pod pozorem rekultywacji, trafiło przynajmniej 1700 ton odpadów, które się do tego nie nadają. Właśnie potwierdziły to oficjalne badania laboratoryjne. Zdaniem Tomasza Kubickiego, zastępcy Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska we Wrocławiu, wyniki analiz kończą ważny etap tej sprawy.

- W naszych kompetencjach jest wydanie teraz decyzji wstrzymującej działalność w zakresie deponowania odpadów niezgodnych z posiadaną decyzją. Jesteśmy na ukończeniu wydawania tej decyzji. Oczywiście, wszczęliśmy postępowanie naliczające administracyjną karę pieniężną.

W tym przypadku prawo pozwala na orzeczenie kary do miliona złotych.

- Te śmieci z pewnością nie powinny tam trafić - tłumaczy Tomasz Kubicki, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska

- Nie są to na pewno żwiry i minerały. Są to odpady pochodzenie komunalnego, pewna ilość tworzyw sztucznych. Ciężko jest zrobić pełną analizę z racji tego, że są mocno rozdrobnione i nie ma metod badawczych, by pełną morfologię tego odpadu zrobić. Wynika z tych badań, że około 1700 ton odpadów jest niezgodnych z deklarowanym.

Kilka miesięcy temu administrator wyrobiska w rozmowie z naszym reporterem zapewniał , że wszystkie śmieci wykorzystywane do rekultywacji pochodziły ze spółki Ekopartner w Lubinie. Miały to być wyłącznie substancje zgodne z pozwoleniem wydanym przez Urząd Marszałkowski. Lubińska spółka wstrzymała jednak dostawy na wieść o niepokojach społecznych. Z kolei śledczy ustalili, że do wyrobiska trafiały również odpady z innych źródeł.