Awantura na "walnym" wrocławskiej spółdzielni mieszkaniowej
Odkąd od czterech lat spółdzielnią zarządza nowy prezes, remontowane mają być tylko niektóre nieruchomości, chociaż podwyżki czynszów i funduszy remontowych objęły wszystkich spółdzielców. Walne zgromadzenie członków spółdzielni, zamiast dialogu, stało się polem słownych przepychanek.
- Naszym zdaniem to jest farsa, że nasze argumenty są ignorowane, a my mamy grzyb na ścianach – mówią Radiu Wrocław mieszkańcy spółdzielni, pragnący zachować anonimowość:
– To nie tylko na klatach, wszędzie tak jest. Lekceważy prezes członków spółdzielni, nie ma czasu do rozmowy, wyznaczył sobie godziny. Problemy nierozwiązywane, chodzi o remonty, remonty garaży, dachów itd.
Prezes spółdzielni odpiera zarzuty, wskazując na brak możliwości działania w kamienicach, których stawki funduszu remontowego nie przekładają się na rynkowe ceny materiałów i usług.
- Są tu nieruchomości, gdzie naprawa dachu kosztuje 180 tys. złotych, a fundusz remontowy rocznie daje mniej niż 20 tys. Skąd wziąć pieniądze? Podnieśliśmy pewne stawki, ale to nie była złośliwość, tylko konieczność – mówi Radiu Wrocław Adam Stocki, prezes SM Prusa:
– Koszty są takie, jakie są, rosną w każdej spółdzielni, każdej instytucji i w następstwie muszą iść po prostu stawki, które trzeba regulować. Tutaj stawki nie były regulowane np. z tytułu podgrzewania wody od 2013 roku.
Zdaniem niektórych mieszkańców zwłoka w zwołaniu posiedzenia była efektem zakulisowych machinacji, mających na celu pozbawienie ich prawa głosu. Jak tłumaczą Radiu Wrocław władze spółdzielni -walne zgromadzenie zostało zorganizowane z opóźnieniem, ze względu na obostrzenia pandemiczne. Spółdzielcy zatwierdzili sprawozdania finansowe stosunkiem 48 głosów za do 11 przeciwnych.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.