J. Protasiewicz: Mógłbym być lokomotywą wyborczą we Wrocławiu
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak poinformował wczoraj, że w grudniu ubiegłego roku Wojsko Polskie wiedziało o obiekcie lecącym w polskiej przestrzeni powietrznej. Jak się okazało, była to rosyjska rakieta CH 55. Minister zapewnił, że działania Centrum Operacji Powietrznych były prawidłowe i dodał, że dowódca operacyjny zaniechał swoich obowiązków i nie poinformował o sprawie. Jak pan skomentuje tę sytuację, upadku rakiety, na szczęście nieuzbrojonej, pod Bydgoszczą?
Powiem, że to jest co najmniej niepokojące, że przez 3/4 terytorium Polski przelatuje rakieta rosyjska, która mogła być uzbrojona, bo ona nie była przecież wystrzelona w ramach ćwiczeń, tylko w ramach realnie toczącej się wojny w Ukrainie.
Więc jak leciała, to nie wiedzieliśmy czy jest uzbrojona czy nie.
Dokładnie, dokładnie. Muszę powiedzieć, że wbrew zapewnieniom, które słyszymy od kilkunastu nawet miesięcy ze strony zarówno premiera, jak i ministra, wicepremiera Błaszczaka, że mysz się nie prześlizgnie przez polską granicę, w tym przez polską obronę przeciwlotniczą, to jest dowód na to, że mamy do czynienia z pustą propagandą. Okazuje się, że nie tylko mysz, ale i całkiem solidny obiekt latający, który mógł narobić ogromne szkody w Polsce. Zresztą rakieta ukraińska najprawdopodobniej spadła w Przewodowie i dwóch polskich obywateli straciło życie, to po pierwsze. A po drugie, jeżeli nie zadziałały procedury, to znaczy się, że mamy do czynienia z źle funkcjonującym systemem dowodzenia, za które odpowiedzialny jest minister Błaszczak personalnie. I muszę powiedzieć, że ja mam takie bardzo przykre skojarzenie z tymi zapewnieniami, o których uczyliśmy się na historii z roku 1939, o tym, jak jesteśmy zwarci i gotowi do konfliktu, w tym przypadku z Niemcami, a z realiami, które były dla Polaków szokujące, ówczesnych Polaków szokujące i że tak łatwo ta wielka armia, zbudowana również na propagandzie ówczesnej, rządowej, sanacyjnej, nie była w stanie obronić Polski przed atakiem najpierw hitlerowskim, a potem sowieckim.
Panie pośle, może paradoksalnie teraz to zdarzenie może zmieni wiele, zarówno jeśli chodzi o relacje czy komunikację przede wszystkim między wojskiem a rządem?
Tego bym sobie życzył. I wręcz tego żądamy, jako politycy opozycji, bo od ośmiu już prawie lat, niech będzie siedmiu, polską armią kieruje jeden obóz polityczny. Od kilku lat jest to jedna osoba ministra Błaszczaka. Wszyscy dowódcy zostali w pierwszych latach rządów PiS-owskich wymienieni na swoich lojalnych, podobno bardziej kompetentnych. A okazuje się, że zamiast sprawniejszej obrony przeciwlotniczej i sprawniejszej komunikacji pomiędzy armią a rządem, mamy sytuację gorszą. No i oby nigdy więcej Przewodów się już nie powtórzył i to w większej skali, tak jak mogło się zdarzyć pod Bydgoszczą, bo ta rakieta ukraińska, która w Przewodowie była dużo słabszej mocy niż ta, która mogła eksplodować pod Bydgoszczą.
Miejmy nadzieję, że ta sytuacja się nie powtórzy. Na koniec Wrocław. Czy będzie pan wyborczą jedynką we Wrocławiu w jesiennych wyborach? Poprzedni start był dla pana udany, bo zdobył pan poselski mandat dla PSL-u, a to dla tej partii nie było takie oczywiste.
Jeszcze decyzje o kształcie personalnym listy koalicyjnych PSL-u, Koalicji Polskiej i Polski 2050 są przed nami. Ale rzeczywiście mam takie poczucie, że mógłbym być lokomotywą wyborczą we Wrocławiu właśnie w realiach bardzo trudnych. Okręg wrocławski i okolice dla PSL-u są bardzo trudne. Jednak jest to okręg zdominowany przez wielką miejską społeczność wrocławską i otaczającego powiatu wrocławskiego, który już też coraz mniej jest rolniczy, a coraz bardziej stanowi takie przedmieścia do życia dla wrocławian Więc zdobycie w tym okręgu mandatu dla PSL-u dowodzi, za co dziękuję na antenie, że cieszę się uznaniem ze strony sporej grupy wyborców i szkoda byłoby marnować tego typu potencjał albo nie dostrzegać tego faktu.
A jest jakiś poważny rywal po stronie ugrupowania Szymona Hołowni tutaj, we Wrocławiu, który może panu zagrażać, jeśli chodzi o np. przyznanie jedynki we Wrocławiu?
Zawsze jakiś jest.
Z uprzejmości pan nie wymieni nazwiska.
Nie wymienię nazwiska, ale wydaje mi się, że przed podjęciem ostatecznej decyzji warto zrobić sondaże i zobaczyć, kto jaką ma rozpoznawalność i kto na samym starcie kampanii może cieszyć się większym zaufaniem i większą gotowością do głosowania. I ja uważam, że taki sondaż, czyli obiektywny, racjonalny, pozbawiony kwestii emocjonalnych, taki sondaż absolutnie powinien być podstawą. Ja wobec wyniku takiego sondażu absolutnie się podporządkuje.
Jak pan ocenia dotychczasową współpracę z ugrupowaniem Polska 2050 Szymona Hołowni tutaj na Dolnym Śląsku? Czy wszystko idzie ku dobremu dla was?
Tak. Absolutnie ta współpraca jest bardzo udana. Bezkonfliktowa. Mam nadzieję, że będzie również owocna. A to oznacza, że stworzymy listę, która zdobędzie nie tylko 1, ale 2, a może przy intensywnej kampanii i dobrym liderze listy może nawet pokusić się o 3 mandaty. Pamiętam jak w roku 2001, po raz pierwszy startowała lista Platformy Obywatelskiej i przy sondażach na poziomie 13 procent w skali kraju, we Wrocławiu, też dzięki właśnie intensywnej kampanii i dobremu liderowi, udało się zdobyć 3 mandaty. Więc oby tamtą historię sprzed dwudziestu dwóch lat udało się dzięki mądrym decyzjom powtórzyć. Jest to możliwe.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.