Ryszard Petru: Płacimy bardzo wysokie rachunki za 7 lat rozdawnictwa
To może zacznijmy od pana Jacka Kurskiego i jego nowej pracy. Były prezes Telewizji Polskiej został nowym przedstawicielem Polski w Radzie Dyrektorów Wykonawczych Banku Światowego. Czy to jest dobra zmiana?
Na pewno nie jest osobą, która w ostatnich latach albo też wcześniej, przygotowywała się do roli. Nie mam wrażenia, że byłaby to osoba, która jakby najbardziej się nadawała na tego typu stanowisko. To stanowisko oznacza, że tak naprawdę ma reprezentować grupę krajów w Banku Światowym, oceniać efektywność pożyczek, pomocy dla różnych krajów na świecie i jakby w tej sprawie merytorycznie zabierać głos. Nie znamy go z tego typu aktywności i obawiam się, że jego działalność tam sprowadza się do tego, że będzie odczytywał stanowiska, które przygotuje mu Narodowy Bank Polski. Jednak tam wymaga to nie tylko wiedzy ekonomicznej, ale i takiej praktycznej, dotyczącej w ogóle procesów w Banku Światowym. Nie sądzę, żeby Jacek Kurski tę wiedzę miał.
To może jest właśnie coś, czego jeszcze nie wiemy o Jacku Kurskim i dopiero się teraz dowiemy. Coś, co dostrzegł na przykład pan Adam Glapiński, czyli szef Narodowego Banku Polskiego. Może Jacek Kurski pomoże Polsce wyjść z kryzysu.
Nie sądzę. Powiem tak, to jest niestety taka nominacja w starym peerelowskim stylu, czyli załatwianie posad, a nie szukanie osób z właściwymi kompetencjami. Nie sądzę, aby Jacek Kurski cokolwiek tam ważnego, w Banku Światowym, był w stanie zrobić. Był szefem telewizji, która jednak w dużym stopniu skupiała się na propagandzie i w ogóle nie zajmował się takimi tematami, chyba przez całe swoje życie zawodowe. On jakoś wybrnie z tego wizerunkowo, będzie odczytywał te stanowiska, ale nic z tego dobrego dla Polski wynikać nie będzie, a on tam się będzie nudził. Jakby nie będzie w stanie nic pożytecznego, ani sensownego zrobić. Sądzę, że niedługo wróci do Polski.
To ciekawe. A ile trwa taka kadencja? Orientuje się pan?
Nie chcę wprowadzić w błąd. Generalnie jest tak, że to, że Narodowy Bank Polski mianuje Jacka Kurskiego, czy tego typu osoby, wynika z zapisów rozporządzenia Rady Ministrów z lat 80. Nie wynika to ani z ustawy, ani z konstytucji. W związku z tym, po ewentualnej zmianie władzy, bardzo łatwo pana Jacka Kurskiego będzie można odwołać z tego stanowiska.
No to jak jesteśmy przy politycznych transferach? Kto pana kusi? Kto kusi Ryszarda Petru do tego, by pan wrócił do polityki? Bo że kuszą, to wiem.
Ja bym nie nazwał tego kuszeniem. Ja jestem osobą w pewnym sensie publiczną i co jakiś czas ktoś mnie pyta o to, czy nie należałoby wrócić, ze względu na to, że mamy jednak poważny kryzys gospodarczy, bardzo wysoką inflację, rozpoczynają się zwolnienia. Powiem tak, że w dużym stopniu mam taką satysfakcję, że 7 lat temu ostrzegałem i teraz mogę powiedzieć: "a nie mówiłem". Natomiast żadnej decyzji o powrocie do polityki nie podjąłem. Natomiast ja w przyszłości tego w ogóle nie mogę wykluczyć. Na razie tak długo, jak takiej decyzji nie ma, nie chciałbym opowiadać bajek, a potem się z nich wycofywać.
Politycy na co dzień, niektórzy, opowiadają bajki, to faktycznie może poprzestańmy na tym. A do kiedy pan sobie daje czas na podjęcie takiej ostatecznej decyzji?
Nie chciałbym żadnych deklaracji składać. Sytuacja jest w ogóle dynamiczna. Niemniej jednak widzę olbrzymie potrzeby w Polsce mówienia głosem, który mówi o rozsądku gospodarczym, o ryzyku zadłużania się. Wie pan, dzisiaj mamy sytuację, gdzie Polska ma jedną z najwyższych poziomów inflacji. KPO oczywiście jest bardzo Polsce przydatne, ale, wbrew pozorom, polskich problemów nie rozwiąże. Mamy po prostu za mało inwestycji, w ogóle w Polsce. Firmy teraz bardzo wstrzymują się z inwestycjami, bo mają problem z płynnością, no i ta suma czynników powoduje, że jeżeli tak będzie dalej, to na najbliższe lata, nie tylko ten rok, będą takie trochę słabe.
Czyli wnioskuję, że Polska potrzebuje Ryszarda Petru? Tak to między wierszami pan powiedział.
Ja mówię, że potrzebuje tych poglądów, które ja w tym momencie reprezentuję. To nie znaczy, że to muszę być ja osobiście, ale tego typu głośny głos bardzo by się w polskiej debacie publicznej przydał.
Bliżej panu do dołączenia do kogoś czy budowa kompletnie nowego środowiska?
Bardzo dziękuję za te pytania, ale wolałbym na tym etapie o tym nie rozmawiać. Zasada powinna być taka, że jak ktoś podejmuje decyzje, to potem je wykonuje, a nie ogłasza, że będzie robił, a potem je robi.
Ale to jest Radio Wrocław. Wie pan, to zobowiązuje. Obecność tutaj na antenie zobowiązuje.
Dziękuję za zaproszenie, ale chcę podkreślić, że lepiej jest zaplanować coś i rozpocząć realizację, niż dywagować, jakie różne warianty są przed nami.
To ja mam jeszcze jedno takie pytanie polityczne. Bliżej panu do parlamentu? Czy na przykład start w wyborach samorządowych i walka o Wrocław jawi się najatrakcyjniej, bo jest pan wymieniany już konsekwentnie, regularnie na takiej giełdzie nazwisk, więc zakładam, że coś musi być na rzeczy.
Ale nawet w tym pytaniu, to pan dobrze wie, że kolejność jest taka, że najpierw są parlamentarne, a potem samorządowe. Perspektywa samorządowa to mniej niż dwa lata, ale raczej odległa perspektywa. Niczego bym nie chciał na tym etapie deklarować.
Ale jeszcze dopytam, to nie jest tak, że skreśla pan, że tak powiem, ostatecznie, absolutnie walkę o Wrocław.
Nie chciałbym też, żeby to zabrzmiało, że deklaruję. W żadnym wypadku nie chciałem czegoś takiego powiedzieć. Niczego nie deklaruję. Także wolałbym nie wyciągać z tego wniosku, że ktoś nie skreśla to znaczy, że powiedział powiedział tak. Nie. To tak nie jest. Nie lubię po prostu polityków, osoby publiczne, które mówią, że nie, a potem, że tak. To jest, wydaje mi się bardzo słabe standard jakości polskiego życia politycznego. Im tego mniej, tym lepiej.
To taki brak standardu. Dobra, to teraz przechodzimy do ekonomii. Serwis pit.pl informuję, że przyszły rok przyniesie kolejne zmiany w podatkach i obciążenia. Czekają nas zmiany w PIT, CIT oraz VAT. Przedsiębiorcy zapłacą wyższe składki do ZUS, wzrosną podatki lokalne, rachunki za energię i akcyza na alkohol i papierosy. Wróci też 23% VAT na paliwa. To nie napawa optymizmem. Czy to jest nieuniknione?
Mając na uwadze sytuacje w kasie państwa, nie stać ich na kolejną tarczę, natomiast wszystkie podwyżki podatków wynika nie tylko z spowolnienia gospodarczego, ale jednak ze znacznie wyższych wydatków socjalnych, niż budżet państwa był w stanie realizować. Tak długo, jak gospodarczy wzrost był wysoki, no to jakby narastał dług, ale jednocześnie się te pieniądze uzbierały. Dzisiaj mamy sytuację, że gospodarka jakby wystawia rachunek za 7 lat. To oznacza, że będzie dużo trudniej w roku przyszłym. Ten 2023 jawi się jako bardzo trudny rok dla Polaków i polskiej gospodarki. Mianowicie wyższa inflacja, niż jest obecnie, wyższe podatki, wolniejszy wzrost, większe bezrobocie, wyższy dług. Bo generalnie można powiedzieć, że większość wskaźników ekonomicznych gorsza. A to ludzie odczują.
A ma pan takie poczucie, jak pan słucha polityków i opozycji, i słucha obóz obozu Zjednoczonej Prawicy, że gdzieś w tym wszystkim ktokolwiek ma plan właśnie na walkę z inflacją?
Widzę bardzo miałką debatę, która w ogóle nie dotyczy tematu. Wiem o tym, że gdyby NBP wcześniej już podwyższał stopy procentowe, to inflacja byłby dzisiaj niższa. Na pewno zbyt duże wydatki państwa dosypują do inflacji. Na pewno rząd nie przewidział, że inflacja może być tak długotrwała, bo utrwaliła się niestety w Polsce, stąd brak już pieniędzy na kolejną tarczę. Nie, nie mam wrażenia. Mam wrażenie, że większość czeka aż inflacja zelży, skończy się wojna i będą niższe ceny niektórych towarów i usług. A to jest takie myślenie, że samo się wydarzy. Generalnie czasami się co się samo wydarza, ale zwykle nad tym czymś trzeba popracować, niż czekać, aż samo się wydarzy.
Jak mieliśmy okazję rozmawiać kilka tygodni temu na antenie Radia Wrocław, pytałem pana o walkę z inflacją na przyszły rok. Wydaje się, że te czynniki zewnętrzne się nie zmieniły od tego czasu. Ale jest coś, co można zrobić już w tej chwili, żeby właśnie tę inflację próbować zdusić?
Chociażby to KPO bardzo pomogło w polskiej walce z inflacją. Natomiast to głównie po stronie rządu i NBP są możliwe do realizacji działania. Więcej inwestycji, mniej wydatków, a na pewno podwyżki podatków spowodują spowolnienie wzrostu gospodarczego, który wygasi może niektóre czynniki proinflacyjne, ale najgorsze jest to, że ta inflacja się rozlała. To znaczy, że ludzie w Polsce czują, że tracą, chcą indeksować, chcą podwyżek płac, mają prawo do takiego do tego, bo czują, że tracą nominalną wartość swoich zasobów, a jednocześnie mamy w bardzo wielu przypadkach np. zupełny zastój. Np. branża budowlana, meblarska, prawda. Powiem tak, że mleko się rozlało, to szybko się ta inflacja, do poziomów akceptowalnych przez ludzi, nie sprowadzi. Ale nie widzę jakichkolwiek silnych działań po stronie NBP, ani rządu, które by w tym kierunku miały iść. Jedyne naprawdę na co liczą, to działania Unii Europejskiej i globalne działania, które mają na celu doprowadzenie do niższych cen na rynku energii. Jeszcze raz podkreślam, że samo to się nie wydarzy.
Ale kilka minut temu powiedział pan, że to też nie jest remedium na wszystkie bolączki. Rozumiem, że pieniądze z KPO mogą pomóc właśnie w kontekście inwestycji i rozruszania trochę gospodarki. Czy to jest tak, od lat pan to powtarza, że różnego rodzaju świadczenia socjalne należy ograniczyć do minimum? To jest coś, co mogłoby pomóc, czy też nie?
Oczywiście tak, bo jak za dużo pieniądza to jest wyższa inflacja. Nawet chyba wiceminister finansów z obecnego rządu sugerował, że 500+ powinno być tylko dla osób mniej zamożnych. Ja od lat tego typu politykę proponuje. Wolałbym zamiast za 14., 15. emerytury, czy 13., po prostu podwyżkę indeksacyjną emerytury w Polsce.
Czyli waloryzację?
Tak, może być waloryzacja emerytur, a nie jakieś takie prezenty, które powodują, że czy ktoś dużo zarabiał w życiu, ciężko pracował, czy mało dostawał, dostaje tyle samo. Nie stać nas na tak bardzo rozbudowane państwo socjalne, bo to doprowadza do wyższych VAT-ów, wyższych ZUS-ów, wyższych podatków i ludziom się będzie żyło ciężej po prostu. Płacimy rachunki, bardzo wysokie, za 7 lat, powiedzmy sobie szczerze, rozdawnictwa.
Wakacje kredytowe do kontynuacji, czy wręcz przeciwnie? Jak zwiększyć dostępność kredytów hipotecznych? Bo w tej chwili mamy taką sytuację, że naprawdę niewielu Polaków stać na to, żeby dostać kredyt na mieszkanie.
No niestety. Te wszystkie wakacje kredytowe, to jest rozłożenie na raty, kosztem banków, które z kolei jeszcze bardziej nie są skłonne potem dawać ludziom kredyty. Wie pan, ja jestem zwolennikiem tego, żeby KNF, bo KNF też za bardzo przykręcił śrubę, a wcześniej, jak były niskie stopy, to nie słyszałem, żeby Komisja Nadzoru Finansowego dodawała 5 punktów procentowych do kredytu i powiedziała ok, dopiero od takiego poziomu ten kredyt dla ciebie liczymy. Wydaje mi się, że przesadziła też jakby z tymi progami ostrożnościowych. Niemniej nie spodziewam się odbicia jakiegokolwiek na rynku mieszkaniowym w roku przyszłym. Rząd powinien pracować nad niższą inflacją, co spowodowałoby niższe stopy w przeszłości i wtedy większa dostępność kredytów jako takich. Pamiętajmy, że po prostu za dużo było kredytów udzielonych i teraz ci, którzy je wzięli, naprawdę mają ogromny problem, bo te kredyty nominalnie to ich wartość wzrosła prawie dwukrotnie.
Musimy kończyć. Tak się składa, że ten czas szybko leci. To pytanie na koniec, do kiedy pan sobie daje czas na ostateczne deklaracje i ogłoszenie planów politycznych, ewentualnych planów politycznych?
Jak będę miał plany to ogłoszę, a jak nie będę miał, to nie będę ogłaszał. Także z pewnością za jakiś czas porozmawiamy.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.