Polscy koszykarze lepsi od Szwajcarii. Grali zawodnicy Śląska
Polska jako współgospodarz Eurobasketu 2025 ma już zapewniony udział w turnieju. Biało-czerwoni trafili do preeliminacji ME 2025 bowiem nie udało im się zakwalifikować do drugiego etapu eliminacji MŚ 2023.
We wrześniu, podczas finałów ME w Berlinie, ogłoszono, że Polska będzie jednym z gospodarzy fazy grupowej w 2025 r. W pierwszym spotkaniu, w sierpniu, Polacy ulegli Chorwatom w hali warszawskiego Torwaru 69:72.
Dominacja polskiej drużyny nie była tak wyraźna, jak wskazywałby końcowy wynik. Polacy w odmłodzonym składzie rozpoczęli mecz efektownie. Pierwszym zagraniem było podanie przez pół boisko Łukasza Kolendy do Aleksandra Balcerowskiego, który zdobył punkty wsadem piłki do kosza.
Biało-czerwoni, którzy pod nieobecność doświadczonych Aarona Cela, Mateusza Ponitki i A. J. Slaughtera wyszli piątką: kapitan Michał Sokołowski, Łukasz Kolenda, Aleksander Dziewa, Michał Michalak i Aleksander Balcerowski, prowadzili 10:0 po blisko czterech minutach.
Grecki trener Szwajcarów Ilias Papatheodorou wziął czas i jego drużyna zaczęła grać to, co zaplanował. Rywale przegrywający pojedynki pod koszem zaczęli trafiać z dystansu - w pierwszej kwarcie trafili pięć razy zza linii 6,75 m i zmniejszyli straty do punktu 15:16. Polacy nie potrafili zatrzymać jednego z liderów drużyny Helwetów Roberto Kovaca oraz kapitana Jonathana Dubasa.
Trener Igor Milicic dokonywał wielu zmian, wprowadzając na parkiet młodych, w tym debiutantów - Andrzeja Plutę juniora, ale zmiany nie dawały oczekiwanej przez szkoleniowca poprawy. Wyrównany początek drugiej odsłony, spowodował, że po kolejnej „trójce” tym razem w wykonaniu Yuriego Solki Szwajcaria prowadziła 23:21.
Biało-czerwoni popełniali błędy w ataku i choć nieźle bronili, to nie potrafili odzyskać przewagi. Do przerwy rywal prowadził 37:32, mimo przewagi podopiecznych Milicica pod koszem (21:15).
W szatni szkoleniowiec zapewne musiał „wstrząsnąć” zawodnikami, bo Polacy rozpoczęli agresywnie trzecią kwartę. Odrobili straty, a po akcjach Balcerowskiego i rzucie z dystansu Jarosława Zyskowskiego prowadzili w 28. minucie 55:45, a po 30 minutach 59:45. Trzecią kwartę biało-czerwoni wygrali aż 27:8.
Polacy nie potrafili utrzymać koncentracji na równym poziomie i grali „falami”. Mimo że prowadzili, do końca musieli walczyć z wytrwałymi przeciwnikami. Polacy niesieni dopingiem lubelskiej publiczności, która niemal w komplecie wypełniła halę, kontrolowali sytuację na parkiecie, mając przewagę w granicach 10 punktów.
Nerwy poniosły w końcówce Balcerowskiego, który nie zgadzając się z decyzją arbitra o faulu ofensywnym machnął ręką i otrzymał przewinienie technicznie, w efekcie czego na jego koncie pojawiło się pięć fauli i musiał opuścić parkiet. Ta sytuacja nie wytrąciła z rytmu jego kolegów. Po rzucie zza linii 6,75 m Łukasza Kolendy wygrywali w 36. minucie 70:54. W ostatnich akcjach punkty dołożył syn legendy Adam Wójcika - Szymon, który zadebiutował w reprezentacji, podobnie jak Andrzej Pluta, syn innego znanego koszykarza drużyny narodowej przełomu wieków.
Na debiut w biało-czerwonych barwach czeka jeszcze naturalizowany Amerykanin Goeffrey Groselle.
Polacy wygrali walkę pod tablicami 44:31, mieli 21 asyst przy 16 takich podaniach Szwajcarów. Biało-czerwoni mieli jednak 12 strat i popełniali błędy w ataku. Będą musieli je zniwelować w niedzielę, chcąc myśleć o wygranej w Zagrzebiu w starciu z mocniejszą od Szwajcarii Chorwacją.
Polska - Szwajcaria 79:64 (17:15, 15:22, 27:8, 20:19)
Polska: Michał Sokołowski 13, Aleksander Balcerowski 13, Łukasz Kolenda 10, Michał Michalak 9, Jakub Garbacz 8, Jarosław Zyskowski 8, Dominik Olejniczak 6, Aleksander Dziewa 4, Andrzej Pluta jr. 3, Jakub Nizioł 3, Szymon Wójcik 2, Michał Kolenda 0;
Szwajcaria: Roberto Kovac 16, Jonathan Dubas 11, Paul Gravet 8, Selim Fofana 8, Michel-Ofik Nzege 7, Yuri Solca 5, Noah Burrell 5, Eliot Kubler 2, Noe Anabir 2, Kilian Martin 0;
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.