Pierwszy triumf lubinian przed własną publicznością
Mecz idealnie rozpoczął się dla gości, bo minęło niewiele ponad 120 sekund a Nafciarze już prowadzili. Po dośrodkowaniu Dominika Furmana zawodnicy Zagłębia wybili przed pole karne piłkę, do której dopadł Aleksander Pawlak. Młodzieżowiec Wisły się nie zastanawiał, huknął z prawej nogi i trafił idealnie. Kacper Bieszczad był bez szans.
Kilka chwil po wznowieniu gry na indywidualna akcję zdecydował się Damjan Bohar, ale w polu karnym nie było zawodnika, który mógłby sfinalizować podanie Słoweńca.
W kolejnych fragmentach spotkania Zagłębie wysoko podchodziło pressingiem, szybko odbierało piłkę, ale brakowało precyzji w ostatnich fazach akcji. Podobnie można było powiedzieć o kontratakach gości, które przeważnie kończyły się niecelnym podaniem, albo zupełnie nieudaną próbą strzału.
Sytuacja zmieniła się na krótko po akcji w 20. minucie. Po dośrodkowaniu z lewej strony Filipa Starzyńskiego dwaj środkowi obrońcy Wisły nie upilnowali Martina Doleżala, do tego lepiej mógł się zachować Krzysztof Kamiński i czeski napastnik strzałem głową doprowadził do remisu.
Po zdobyciu gola Zagłębie nabrało wiatru w żagle, zaatakowało jeszcze mocniej i trzy minuty później zdobyło drugiego gola. Po dograniu Kacpra Chodyny Doleżal popisał się sprytnym strzałem piętką, ale po analizie wideo okazało się, że napastnik lubinian był na pozycji spalonej. Nieuznany gol jakby podłamał gospodarzy. Co prawda nadal mieli optyczną przewagę, ale nie potrafili przed przerwą poważniej zagrozić bramce Kamińskiego. Piłkarze Wisły natomiast zaczęli grać wyraźnie ostrożniej i prościej.
Po zmianie stron spotkanie ponownie ożyło i to za sprawą Zagłębia. Podopieczni trenera Piotra Stokowca ruszyli śmiało do ataku, byli bardziej agresywni i goście mieli problem z wyjściem z własnej połowy. Idealną okazję na gola zaraz po wznowieniu gry miał Starzyński, ale jego strzał głową minął bramkę. Po kwadransie napór gospodarzy przyniósł w końcu bramkowy efekt. Tomasz Makowski zagrał prostopadle do Chodyny, a ten strzałem z pola karnego nie dał szans Kamińskiemu.
Od tego momentu mecz nabrał rumieńców. Wisła ruszyła do ataków a Zagłębie szukało trzeciego gola w kontratakach. Płocczanie atakowali i mieli swoją szansę na gola. Po dośrodkowaniu Davo w doskonałej sytuacji znalazł się Damian Warchoł, ale trafił w środek bramki i Bieszczad nie miał problemu ze złapaniem piłki.
Kilkadziesiąt sekund później sytuacja gości stała się znacznie trudniejsza. Steve Kapuadi najpierw odebrał piłkę Tornike Gaprindaszwilemu, a później machnął tak ręką, że uderzył rywala w twarz. Po analizie VAR arbiter ukarał środkowego obrońcę Wisły czerwoną kartką.
Grając w przewadze Zagłębiu łatwiej wyprowadzało kontrataki i przynajmniej jeden z nich powinien zakończyć się golem. Tak się nie stało i gospodarze do końca musieli drżeć o wynik, bo Wisła mocno nacierała. W ostatniej akcji meczu upór gości mógł zostać nagrodzony, kiedy głową strzelał Davo. Bieszczad tylko wzrokiem odprowadził piłkę, która na jego szczęście o kilka centymetrów minęła bramkę. Chwilę później sędzia Sebastian Krasny zagwizdał po raz ostatni.
KGHM Zagłębie Lubin – Wisła Płock 2:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Aleksander Pawlak (3), 1:1 Martin Doleżal (20-głową), 2:1 Kacper Chodyna (62),
Czerwona kartka – Wisła Płock: Steve Kapuadi (82-faul).
Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków). Widzów: 3 805.
KGHM Zagłębie Lubin: Kacper Bieszczad – Bartłomiej Kłudka, Bartosz Kopacz, Jarosław Jach (46. Aleks Ławniczak), Guram Giorbelidze (86. Arkadiusz Woźniak) – Kacper Chodyna (64. Tornike Gaprindaszwili), Filip Starzyński (73. Tomasz Pieńko), Tomasz Makowski, Łukasz Łakomy, Damjan Bohar – Martin Doleżal (64. Rafał Adamski).
Wisła Płock: Krzysztof Kamiński – Aleksander Pawlak, Anton Krywociuk, Steve Kapuadi, Piotr Tomasik – Kristian Vallo (73. Milan Kvocera), Dominik Furman (84. Jakub Rzeźniczak), Mateusz Szwoch (84. Filip Lesniak), Davo, Dawid Kocyła (59. Mateusz Lewandowski) - Łukasz Sekulski (73. Damian Warchoł).
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.