Świąteczny remis we Wrocławiu
Niekiedy bardzo ważne mecze, spotkania o podwójną stawkę, zwykło nazywać się pojedynkami za "sześć punktów", choć zwycięzca naturalnie inkasuje trzy "oczka". Bez wątpienia świąteczny mecz Śląska Wrocław z Wisłą Kraków miał właśnie taką stawkę. W przypadku wygranej wrocławianie mogli odbić się od strefy spadkowej (nomen omen odskoczyliby właśnie na sześć punktów), a jeśli na Tarczyński Arenie Wrocław zwyciężyłaby Wisła, krakowianie wydostaliby się ze strefy "pod kreską", o co walczą przecież od kilku dobrych tygodni.
Trener Piotr Tworek nie dokonał wielu zmian w wyjściowym zestawieniu swojego zespołu. Tym razem od pierwszej minuty zagrali m.in. Robert Pich i Krzysztof Mączyński, Dennis Jastrzembski rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, a Petr Schwarz - ze względu na nadmiar żółtych kartek - zasiadł w Lany Poniedziałek na trybunach.
Od pierwszego gwizdka do ataku ruszyła krakowska Wisła. Już w 6. minucie Konrad Gruszkowski wpadł w pole karne i odegrał na piąty metr do Elvisa Manu, a ten uprzedził obrońcę i z bliska wpakował futbolówkę do siatki. Śląsk przegrywał 0:1, ale i tak miał sporo szczęścia, bo krakowianie w pierwszych 45 minutach mieli jeszcze co najmniej dwie znakomite okazje. Na bramkę Michała Szromnika uderzali także Georgij Citaiszwili i Luis Fernandez, ale ich próby, choć były groźne, to ostatecznie minimalnie niecelne.
Śląsk po kilkudziesięciu minutach zaczął się budzić. Pierwszą groźniejszą akcją w ataku było podwójne uderzenie Roberta Picha. Słowacki skrzydłowy najpierw z ostrego kąta trafił wprost w wychodzącego Pawła Kieszka, a gdy piłka do niego wróciła, poprawił uderzeniem głową. Futbolówka zmierzała do bramki, ale z linii wybił ją Maciej Sadlok. Kilka minut później groźnie uderzał Caye Quintana, ale bramkarz Wisły raz jeszcze był górą. Golkiper z Krakowa skapitulować musiał w 42. minucie, kiedy Victor Garcia zagrał z lewej flanki w pole karne, a skutecznym wykończeniem popisał się właśnie Quintana. To jednak nie był koniec emocji w pierwszej połowie.
Zdobyty gol dodał gospodarzom skrzydeł - w 43. minucie groźnie uderzał Krzysztof Mączyński, ale trafił w słupek, a kolejną próbę Victora Garcii z największym trudem odbił bramkarz Wisły. Do przerwy było 1:1, ale kibice obu zespołów liczyli na zdobycze bramkowe po zmianie stron.
Drugą część z animuszem rozpoczęli miejscowi, a na listę strzelców znów wpisać się mógł Caye Quintana, który uderzał piętą po zagraniu Wojciecha Golli, ale Paweł Kieszek nie dał się zaskoczyć. O ile w pierwszej połowie było dość sporo sytuacji bramkowych, o tyle w drugiej defensywa obu zespołów spisywała się zdecydowanie lepiej, właściwie nie dopuszczając rywali do strzałów. Warto odnotować uderzenie strzelca pierwszego gola, Elvisa Manu, z którym poradził sobie Michał Szromnik, a także próbę wprowadzonego w drugiej połowie Erika Exposito, jednak wynik nie uległ zmianie.
Na boisku coraz więcej wskazywało na podział punktów, który nie zadowalałby chyba nikogo, ale Śląsk miał jeszcze jedną okazję w samej końcówce. W zamieszaniu podbramkowym futbolówkę zgrywał Patryk Janasik, a Dennis Jastrzembski znalazł się właściwie przed samym bramkarzem Wisły, jednak uderzając z ostrego kąta posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. I kilka chwil potem arbiter poniedziałkowego pojedynku, Szymon Marciniak, zakończył mecz.
Śląsk ma nadal trzy punkty przewagi nad strefą spadkową, a szansę na jej powiększenie będzie miał w najbliższą sobotę, kiedy na Tarczyński Arenie Wrocław zmierzy się z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Początek tego starcia o godzinie 15:00.
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 1:1 (1:1)
Gole: Caye Quintana 42' - Elvis Manu 6'
Śląsk: Szromnik - Janasik, Bejger (46' Hyjek), Golla, Tamas, Garcia, Pich (74' Sobota), Mączyński (46' Stiglec), Olsen (86' Jastrzembski), Quintana, Piasecki (62' Exposito).
Wisła: Kieszek - Gruszkowski, Frydrych, Sadlok, Hanousek, Citaiszwili (70' Cisse), Poletanović, Żukow (73' Skvarka), Manu (82' Ondrasek), Savić (81' Hugi), Fernandez).
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.