Tanie zakupy u powodzian
Sprzedają ci, którzy właśnie dostali ten sprzęt z darów. Nie ukrywają tego i sami powodzianie.
Większość poszkodowanych stara się poprawić swój byt i naprawić domy zniszczone przez wodę. Najbardziej widać jednak tych, którzy krzykiem wymuszają zwolnienie od opłat za prąd, za wodę, za ogrzewanie.
Rudolf Gałuszka z Sieniawki mówi, że pomoc trafia po równo do wszystkich. Do tych, którym się należy i do tych, którzy wszystko przepijają, albo i w ogóle nie ucierpieli w czasie wielkiej wody.
Posłuchaj relacji Piotra Słowińskiego:
Tymczasem wszelkie próby usamodzielnienia tych, którzy nie kwapią się po powodzi do zarabiania na własne utrzymanie spełzają na niczym:
Nie licząc mebli, lodówek, pralek, czy kuchenek mikrofalowych powodzianie dostali po kilka tysięcy złotych w gotówce.
Dodatkowo władze Bogatyni zapłaciły od sierpnia 161 tys. zł za wynajęcie mieszkań dla powodzian, 63 tys. dostali rolnicy z terenów zalanych, a 619 tys. poszło na wsparcie edukacji dzieci z rodzin dotkniętych przez powódź.
Powodzianie dostają teraz zasiłki do 20 tys. zł na remonty domów. Dostaną też na odbudowę domów. Jak przyznaje zastępca burmistrza, Jerzy Stachyra, miasto buduje dla powodzian nowe mieszkania. Burmistrz mówi, że władze są bezradne wobec tych, którzy trwonią całe wsparcie.
To dawanie wszystkim kończy się wcale nie rzadko pijackimi scenami na korytarzach ośrodków, w których mieszkają powodzianie. Za niezrozumiały pijacki bełkot płacą wszyscy ci, którzy na pomoc dla powodzian się składają. A to źródełko na pewno, prędzej czy później wyschnie:
Edward Rak, kierownik pomocy społecznej w Bogatyni, przyznaje, że kilkadziesiąt osób żeruje na tym, że mają status powodzian:
Kierownik obawia się, że pozostaną na społecznym garnuszku nawet, gdy pomoc dla powodzian się skończy. Samorząd nie ma pomysłu, jak ich zmusić, by wzięli sprawy w swoje ręce.
Na wszystkich zdjęciach Bogatynia po powodzi w sierpniu 2010 r. (Fot. Tomasz Jędruchów)
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.