Pacjent chory na COVID-19 wyzdrowiał po 6 tygodniach terapii ECMO
Kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu prof. Waldemar Goździk powiedział we wtorek, że zastosowana u 28-letniego pacjenta terapia ECMO była jedną z najdłuższych przeprowadzonych u chorego na COVID-19, bo wyniosła 42 dni, czyli dokładnie 6 tygodni.
„Pacjent trafił do nas ze szpitala w Wałbrzychu, gdzie jego stan bardzo szybko się zdestabilizował. Tam podjęto wentylację mechaniczną, bardzo agresywną, która spowodowała pewne komplikacje w postaci obustronnej odmy opłucnowej. Właściwie decyzja o terapii ECMO nastąpiła natychmiast po przyjęciu i podłączyliśmy go do urządzenia” - powiedział prof. Goździk.
Podkreślił, że istotne było również to iż „pacjent jest młody, bez obciążeń, bardzo aktywny fizycznie i biegający nawet maratony”.
Terapia ECMO polega na pozaustrojowym utlenowaniu krwi. Wobec pacjentów z COVID-19 stosuje się tzw. wżylne ECMO, które wymusza wysoki pobór krwi do utlenowania. Poprzez żyłę udową wprowadza się kaniulę poborową i umieszcza na wysokości przedsionka serca. Krew trafia stamtąd do oksygeneratora, w którym jest utlenowiana i wraca do układu żylnego pacjenta.
„Przebieg choroby tego pacjenta był bardzo ciężki, dramatycznie ciężki. W związku z tym, mając świadomość tego, że po miesiącu terapii ECMO nie uzyskiwaliśmy żadnej poprawy, podjęliśmy również rozmowy z ośrodkiem przeszczepowym, który zakwalifikował tego pacjenta do przeszczepu płuc. Był pierwszy w kolejce” - powiedział prof. Goździk.
Zaznaczył, że następowała powolna, ale systematyczna poprawa stanu zdrowia pacjenta, ale w dniu, w którym dotarła informacja, że znalazł się dawca płuc do przeszczepu lekarze stanęli przed dużym dylematem.
„Te płuca zaczęły troszeczkę pracować. I gdy dowiedzieliśmy, że w ośrodku Gdańsku może dojść do przeszczepu to była taka kolejna sytuacja: czy wieziemy pacjenta do Gdańska czy decydujemy się na to, by podjąć próbę odłączenia ECMO, by dać mu szansę na klasyczne wyleczenie. No i udało się” - powiedział prof. Goździk.
Pacjent najpierw oddychał z pomocą respiratora, ale już od trzech tygodni radzi sobie bez niego. Wciąż wymaga długotrwałej rehabilitacji, ale po dwóch miesiącach od zachorowania może wrócić do szpitala w Wałbrzychu.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.