Dźwięk był bardziej przestrzenny, a... kury lepiej się niosły
- Słynne "helikoptery" z floydowskiej płyty "The Wall" nie fruwały między lewym a prawy głośnikiem... One krążyły nad naszymi głowami! - wspomina Piotr z legnickiego Zakaczawia.
Spory wkład w te emisje miał właściciel fermy, który kwadrofoniczną muzyką z powodzeniem zachęcał kury do częstszego znoszenia jaj.
Jednak wszystko zaczęło się od Włodzimierza Rybarczyka, inżyniera dźwięku, który uznał, że stereofonia to za mało.
Tamtą atmosferę odkrywania dźwięków współtworzył i doskonale pamięta inż. Stanisław Kołodziej, nasz starszy kolega, który do dziś pracuje przy Karkonoskiej 10.
Cześć sprzętu zmontowali nasi technicy radiowi, część urządzeń powstało we współpracy z dzierżoniowską "Diorą". Jednak w 1975 roku - w świecie podzielonym żelazną kurtyną na część socjalistyczną i kapitalistyczną - problemem było zdobycie odpowiednich nagrań.
Kwadrofoniczny odbiornik Cezar, który powstał w dzierżoniowskiej "Diorze" specjalnie do odbioru audycji kwadrofonicznych naszej rozgłośni. Dziś to "biały kruk" - cena za sprawny egzemplarz sięga 10 tysięcy złotych
I właśnie historia tego darczyńcy brzmi wręcz niewiarygodnie. Był nim właściciel kurzej fermy, który sprowadził z USA sprzęt i sporą kolekcję nagrań, by odtwarzać je w swoim kurniku. Nasi reporterzy odwiedzili jego gospodarstwo w 1975 roku.
Takie były początki - nie tylko dolnośląskiej, ale i ogólnopolskiej kwadrofonii. Polskie Radio Wrocław jako jedyna stacja w socjalistycznej części Europy nadawała "czterowymiarowe" dźwięki. Światowe szlagiery dla kur szybko zostały wzbogacone o nasze produkcje: powstawały programy muzyczne, słuchowiska. Łącznie ponad 700 audycji.
Eksperyment, który przeobraził się w sześcioletni cykl audycji, zyskał bardzo dużą popularność wśród Słuchaczy.
POSŁUCHAJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.