Przegrana w samej końcówce. Śląsk postraszył wicemistrza kraju
Tak długa przerwa, spowodowana potwierdzonymi przypadkami zakażenia koronawirusem w drużynie wrocławskiej, nie odbiła się negatywnie na postawie ekipy Olivera Vidina.
Przewaga gospodarzy była widoczna tylko w początkowej fazie spotkania. Najwyższe prowadzenie zespół trenera Davida Dedka osiągnął w 5. minucie, gdy po wsadzie Kacpra Borowskiego prowadził 11:4. Śląsk szybko otrząsnął się z dominacji rywali, wygrywając kolejne 2 minuty 8:0 i po trafieniu za 3 Strahinji Jovanovica wyszedł na 1-punktowe prowadzenie. Do końca inauguracyjnej odsłony żadnej z drużyn nie udało się wywalczyć pokaźniejszej przewagi.
Drugą kwartę zdominowali koszykarze WKS-u. Start tylko raz, w 12. minucie, był na prowadzeniu (19:18). Potem przewagę systematycznie zaczęli budować przyjezdni. Do szatni zespół trenera Vidina schodził z 8-punktową zaliczką (32:40).
Kolejna część meczu także długo układała się po myśli wrocławian. W 27. minucie po "trójce" Elijaha Stewarta Śląsk objął najwyższe prowadzenie w spotkaniu (44:58). To mógł być moment przełomowy meczu. Gościom nie dane było jednak zacząć decydującej kwarty z bezpieczną zaliczką. Przez ostatnie 3 minuty WKS nie zdobył już żadnego punktu, lublinianie aż 13. W efekcie przed finałowymi 10 minutami z 14-punkotowej przewagi przyjezdnych został tylko 1 punkt i emocje rozpoczęły się od nowa.
W czwartej kwarcie gra była bardzo wyrównana, a żadnej z drużyn nie udało się odskoczyć od rywala na więcej niż 4 punkty. Na 80 sekund przed końcową syreną goście po rzucie Akosa Kellera prowadzili 72:74. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Martins Laksa. Łotysz najpierw trafił za 3, a w kolejnej akcji swojego zespołu (po dwóch celnych rzutach wolnych Jovanovica) popisał się celnym rzutem w ostatniej sekundzie czasu na atak. Na 24 sekundy przed końcem meczu Śląsk przegrywał jednym punktem, ale miał piłkę i mógł grać do syreny. Niestety, lay-up Jovanovica był niecelny, a na dodatek walczący o zbiórkę Stewart popełnił faul niesportowy i było po meczu. Wynik, po dwóch rzutach wolnych, ustalił Laksa, który w decydującej końcówce zdobył 8 punktów dla swojej drużyny.
Strahinja Jovanović, mimo pudła w decydującej akcji, był tego dnia najlepszym graczem Śląska. Serbski rozgrywający na swoim koncie zapisał aż 29 punktów, a do tego 7 asyst i 6 zbiórek.
Pszczółka Start Lublin - Śląsk Wrocław 79:76 (15:16, 17:24, 25:18, 22:18)
Start Lublin: Martins Laksa 20, Joshua Sharma 11, Damian Jeszke 11, Mateusz Dziemba 9, Lester Medford Jr 8, Armani Moore 8, Sherron Dorsey-Walker 6, Kacper Borowski 6, Roman Szymański 0, Bartłomiej Pelczar 0.
Śląsk Wrocław: Strahinja Jovanovic 29, Iva Ramljak 16, Elijah Stewart 11, Akos Keller 8, Aleksander Dziewa 5, Michał Gabiński 3, Jakub Musiał 2, Kacper Gordon 2.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.