Szpital w Bolesławcu jest już niemal pełny

WK | Utworzono: 2020-10-16 08:41 | Zmodyfikowano: 2020-10-16 08:43
Szpital w Bolesławcu jest już niemal pełny - fot. Piotr Słowiński
fot. Piotr Słowiński

Dyrektor szpitala Kamil Barczyk mówi, że stale przybywa pacjentów:

Po uruchomieniu izolatorium zostało ono zapełnione w ciągu dwóch dni. Przebywa w nim 50 osób. W samym szpitalu też jest ponad 50 osób, a placówka odsyła tych, których stan na to pozwala, by zrobić miejsce dla ciężej chorych:

Szpital nadal jednak funkcjonuje. Lekarze z Bolesławca apelują jednak o pomoc do tych, którzy już chorobę mają za sobą:

By powiększyć liczbę łóżek dla chorych na koronawirusa, w Bolesławcu trwa budowa szpitala modułowego. Będzie w nim 65 łóżek, ale placówka budowana od 20 września będzie gotowa dopiero na przełomie października i listopada.

 


Komentarze (6)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Życzliwy informator2020-10-16 15:40:03 z adresu IP: (5.173.xxx.xxx)
Prof. Piotr Kuna, pulmonolog, alergolog w wywiadzie dla „Polska Times” przypomniał, że koronawirus nie jest jedyną chorobą i nie można przez niego zaniedbywać pacjentów. „Na COVID-19 mamy do tej pory 100 tysięcy zachorowań. Kiedy chory na grypę umiera, nie piszemy, że umarł na grypę, tylko, że umarł z powodu niewydolności krążeniowej, zapalenia płuc – wpisujemy różne rozpoznania, ale generalnie nie wpisuje się grypy jako przyczyny śmierci” – zaznaczył i dodał, że poważne choroby przewlekłe jak np. cukrzyca czy niewydolność nerek połączone z zakażeniem grypą zawsze stanowią większe ryzyko. „Są nawet takie piękne badania i to polskie, z Uniwersytetu Jagiellońskiego, z których wynika, że ryzyko udaru mózgu u osób chorujących na grypę wzrasta osiem razy, a udar potem zabija, podobnie z zawałem serca – ryzyko w grypie rośnie 10 razy i też się umiera, ale na zawał” – tłumaczył profesor. Wyjaśnił też, że prawie 40 proc. osób, które doznają udaru umiera. I jako przyczynę zgonu wpisuje się udar, a nie grypę. Natomiast w przypadku Covid-19 jest inaczej. „Jeśli (koronawirus) atakuje osobę z chorobami przewlekłymi i jeśli taka osoba umrze, a miała wynik dodatni, to wpisuje się, że umarła na COVID-19”. Dodał tutaj, że wynik na Covid-19 może być dodatni, ale to nie znaczy, że ktoś musi chorować przez tego wirusa. 95 procent Polaków ma gronkowca „Gdybyśmy dzisiaj zrobili wymazy Polakom, to oświadczam, że 95 procent Polaków ma gronkowca w nosie i gardle. Czy to znaczy, że oni chorują na gronkowcowe zapalenie płuc? Nie, część z nich zapadnie na gronkowcowe zapalenie płuc, jasne, ale kto zapadnie? Ci, którzy mają słabą odporność, ci, którzy są schorowani, ci, którzy są w grupie ryzyka, pozostali będą tego gronkowca nosić i nie zachorują” – objaśnił. „Mamy ludzi, którzy mają w nosie i gardle wirusa SARS-COV2 i nie wywołuje u nich choroby. Problem oczywiście, że inni się od nich zarażą. Powiem tak: dopóki 60, 70 procent społeczeństwa nie zetknie się z tym wirusem, to będziemy mieli to, co mamy i tyle” – tłumaczył dalej. Profesor wskazał też na pewne zjawisko, które napędza media obsesyjnie lansujące epidemię koronawirusa. „Zatraciliśmy jakikolwiek rozsądek. Rozmawiałem z dziennikarzem jednej z wiodących stacji telewizyjnych, który prowadzi programy informacyjne, mówił mi o ogromnym wzroście oglądalności programów” – opowiadał. Ten dziennikarz zaznaczył, że „słuchacze oczekują negatywnych i złych informacji, a szczególnie oczekują strasznych informacji o COVID-19 i są im te informacje dostarczane”. 50 lat temu opisywano tę samą chorobę Kuna tłumaczył też, że charakterystyka działania COVID-19 nie jest dla lekarzy żadnym novum. „Wirus SARS-COV2 wywołuje u niektórych pacjentów zapalenie płuc o charakterze wirusowym. Podobne zapalenie płuc mogą wywoływać inne wirusy, takie jak wirus grypy, czy tak zwany wirus RSV. Nie jest to coś wyjątkowego dla medycyny, mamy z takimi rzeczami do czynienia od dawna, tyle, że ten wirus jest nowy, wcześniej nie był zidentyfikowany, ale zmiany, jakie wywołuje nie są, z punktu widzenia medycznego, czymś nowym”. Dodał, że w podręczniku z lat 70′, czyli z czasów, kiedy studiował medycynę opisywano dokładnie tę samą chorobę i te same koronawirusy. „Tylko, kto pamięta, co było w podręcznikach sprzed 50 lat. Perspektywa, że zostaną jakieś trwałe zmiany w płucach po przejściu SARS-COV2 jest według obecnej wiedzy mało prawdopodobna” – mówił. „Poza tym, jeśli ktoś przechoruje gronkowcowe zapalenie płuc lub zapalenie płuc pneumokokowe, czy zapalenie płuc grypowe, też ma zmiany w płucach, które się utrzymują do roku czasu. Jeszcze raz mówię: nic nowego, to jest zwykłe, wirusowe zapalenie płuc” – tłumaczył dalej.
~fachowiec2020-10-16 12:54:39 z adresu IP: (83.30.xxx.xxx)
Nie ma żadnej pandemii, tylko normalna choroba wirusowa. Przykłady krajów skandynawskich (zwłaszcza Szwecji), krajów nadbałtyckich, Białorusi czy Kazachstanu pokazały że w sprawie koronawirusa nie trzeba było robić dosłownie nic. Problem sam minął i ludzie od czerwca cieszą się tam normalnością. Ale w Polin nauka, fakty i dowody nie mają łatwo. Tu liczy się propaganda TVPiS, ciemniactwo, wałki na maseczkach czy respitarorach, pudrowanie niekompetencji rytuałami wypłaszczenia krzywej i kult szmatki z gumką. Każdą defraudację pieniędzy próbują przykryć covidem. Autentycznie chorym pozostają natomiast zamknięte przychodnie, zamknięte kolejne oddziały szpitalne i porodówki, a jak ktoś ma to dodzwoni się na teleporadę gdzie go lekarz "osłucha". Do tego wrocławski Łysenko Simon którego łatwiej znaleźć w mediach niż w szpitalu i straszy ciemnogród. A fakt jest prosty: maseczki nie chronią dosłownie przed niczym, każdy sam musi zbudować odporność na wirusa. Aktywność na świeżym powietrzu, witamina D i zdrowia dieta!
~V-5452020-10-16 13:40:59 z adresu IP: (89.64.xxx.xxx)
Tylko wytlumacz to motłochowi przesiąkniętemu propagandzie Tvp Info ktory wierzy w te bzdury i kłamstwa bandy "epidemiologów" Wczoraj jechalem komunikacja bylo sporo ludzi wsiadło dziecko bez maski i usiadlo obok starszej osoby i nie tylko ona ale niemal caly autobus do konca podrozy "mierzył" to dziecko dziwnym wzrokiem. Coś tam burknął ok 40 letni facet..ale to trwalo 3 sek i mic wiecej Dziecko naprawde inteligentne nawet na buraka nie spojrzało i nie zareagowało.. Mimo,ze go nie znam to gratuluje jego rodzicom,ze tak je wychowali. Na idiotę najlepsze jest milczenie albo śmiech prosto w oczy to go "zabija" od środka i wystarczy chwila i jest spokój.
~tak myślę2020-10-16 11:23:12 z adresu IP: (185.122.xxx.xxx)
MZ doprowadziło do tragedii przez lansowanie covida jako jedyną chorobę. Wszechobecny bałagan, brak dostępu do szpitali, badań i lekarzy ociera się o ludobójstwo. Czekam, kiedy ABW i inne służby wyprowadzą orłów z MZ w kajdankach. Należało potraktować tę chorobę jako normalną do leczenia, jak grypę, co już potwierdza WHO.
~Franek2020-10-16 09:18:38 z adresu IP: (91.90.xxx.xxx)
Przecież ten wirus jest w odwrocie idzcie na wybory
~Poinformowany2020-10-16 09:15:44 z adresu IP: (5.173.xxx.xxx)
Z każdym dniem pojawia się coraz więcej głosów i to z różnych stron, że obecny rząd kompletnie zawiódł jeśli idzie o przygotowanie się do jesiennej odsłony epidemii koronawirusa. Wynikiem tej indolencji – podobnie jak wiosną – będzie kolejny zawał dla gospodarki, ale też tragiczne konsekwencje dla osób cierpiących na inne, niejednokrotnie znacznie poważniejsze przypadłości niż zakażenie covid-19. O tym, że w rozumieniu medycznym więcej ofiar epidemii, to mogą być ludzie, którzy wcale nie mieli styczności z wylansowanym wirusem, powiedział na antenie RMF FM sam prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja. „Profilaktyka w takiej sytuacji, jaka jest w tej chwili, została zaniechana i zaniedbana dla wszystkich pozostałych chorych. To może być jeszcze tragiczniejsze niż Covid-19” – podkreślił prezes NRL w czwartkowej Popołudniowej rozmowie. Poza tym mocno skrytykował słowa, niektórych polityków Zjednoczonej Prawicy, zarzucających lekarzom brak chęci do walki z epidemią. „Pracujemy ostatkiem sił – psychicznych i fizycznych” – podkreślił Matyja. Dalej profesor skrytykował też system powoływania lekarzy do walki epidemią i punktował indolencję rządu, który nie zrobił od wiosny nic, żeby przygotować się do jesiennej odsłony walki z wirusem. „Nie przewidziano takiej sytuacji, jaka jest w tej chwili. Nie zabezpieczono odpowiedniej ilości łóżek szpitalnych, która jest w tej chwili potrzebna. Zachłysnęliśmy się sukcesem, że nie ma aż tyle zachorowań, że nie jest to aż taka straszna choroba, bo nasi pacjenci jakoś dają radę, my dajemy radę. Nie było scenariusza hiszpańskiego czy włoskiego i to uspokoiło czujność decydentów. Odwołano epidemię” – mówił Matyja. Rząd znów działa mocno populistycznie. Na każdym kroku podkreśla niebezpieczeństwo związane z działaniem koronawirusa, żeby wymóc na społeczeństwu dostosowanie się do kolejnych absurdalnych i zabójczych, dla niektórych branż restrykcji. Niestety te restrykcje są też zabójcze dla wielu pacjentów, którzy wcale koronawirusa nie mają. Za portalem nczas